Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/210

Ta strona została przepisana.

Wzdrygnęła się księżna, wspomniawszy oświadczenia Mestwina, ale po chwili zapytała z uśmiechem niedowiarstwa:
— Któż to jest?
— Ulrych, giermek rycerza Mestwina z Wilderthalu — cichym głosem wyrzekła dziewczyna.
— Mestwin! — krzyknęła Hanna powstając z krzesła, i surowo spoglądając na Katarzynę — kto cię z nim zapoznał? gdzieś go widziała? co ci mówił? Potargaj z nim związki, pożegnaj go na zawsze, jeśli przy mnie chcesz zostać. Uciekaj, uciekaj od niego, jeśli nie chcesz płakać przez wszy kie dnie pozostałego życia, jeśli nie chcesz w zmartwieniu i boleściach zstąpić zawcześnie do grobu. Już i do niej — dodała — wkradł się zbrodniarz, już tu sieci zastawił, zgubionam, otoczył mnie wrogami. Katarzyno, kiedyż widziałaś się z Mestwinem?
— Pani — odparła spuszczając oczy Katarzyna — nie zrozumiałaś mnie, nie widziałam się z Mestwinem, ale z jego giermkiem Ulrychem.
— To wszystko jedno, kto służy u zbrodniarza, sam jest zbrodniarzem.
— Nie, pani moja, on nie jest zbrodniarzem, on cię szanuje i uwielbia, nie cierpi swojego pana, codzień łzy wylewa nad jego okrucieństwem; wierz mi, Hanno z Ciechanowa, Ulrych do ostatniej kropli gotów wylać krew za ciebie.
Tu dopiero opowiedziała Katarzyna, jak odkrywszy zmartwienie Ulrycha w częstych z nim rozmowach, przekonała się, że przywiązanym jest do księżny, i że swego pana nienawidzi. Dodała następnie, że obłuda mieścić się nie może pod tak szlachetnemi rysami, że z takim zapałem ofiarował swoje usługi młodzieniec, że widoczną była szczerość jego mowy, nakoniec, że ręczy za jego przebiegłość i odwagę. Z początku z obrzydzeniem słuchała Hanna z Ciechanowa opisu osoby, tak blizko dotyczącej Mestwina,