Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/215

Ta strona została przepisana.

wyzna szkaradną zdradę, czy też dalej pójdzie wskazaną przez Mestwina drogą. Przyzwyczajenie do zbrodni przemogło nareszcie, i oddawszy głęboki pokłon, zwolna odchodził. Jeszcze przy drzwiach komnaty srogą wytrzymał walkę z pasującą się w duszy cnotą, ale mylne wyobrażenie o wierności winnej panu, któremu służył od dzieciństwa, zwyciężyło. Postąpił krokiem dalej i już ostatnia nadzieja zginęła dla córki Wszebora.


ROZDZIAŁ XX.
Dlaczego nie idziesz za mną? Rozu-
miesz że ta godzina dwakroć uderzy?
zapomniałeś o twojej obietnicy?
Guy Mannering, Walter Skot.

Spokojnie przez całą noc spał Mestwin z Wilderthalu, ocknąwszy się nad rankiem ujrzał przy łożu stojącego Ulrycha z wyrazem zadowolenia na twarzy; podniósł się rycerz i zapytał giermka:
— A cóż, jakże się udało?
— Przedziwnie, jak najlepiej — odparł młodzieniec.
— A więc dzień zemsty się zbliża — zawołał Mestwin, nie mogąc pomiarkować nagłego uniesienia.
— Jutro będziesz mógł jej los rozstrzygnąć — przerwał Ulrych, i opowiedział panu rozmowę przeszłego wieczora.
— Ulrychu, — rzekł rycerz, odzyskawszy zwyczajną zimność — równieś odważny jak przezorny, nie mogłeś mi większej wyświadczyć przysługi.
Słuchał tej pochwały z obojętnością młodzieniec, a potem rzucił się do nóg panu.
— Mestwinie, — zawołał — daruj mej słabości, ale wyrzuca mi sumienie, żem oszukał tak cnotliwą, tak piękną niewiastę. Choć przyzwyczajony jestem