Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/217

Ta strona została przepisana.

że ja cię przysłałem, bo choć tyle razy już cię widział, mógłby bez tego dowodu obawiać się jakiej zdrady lub podstępu. A nareszcie posłuży ci ten pierścień dla żołnierza stojącego na straży przy drzwiach, któremi Hanna na własną wyjdzie zagubę. Starego skąpca niechybnie musisz przyprowadzić do mnie; uważaj dobrze, do mnie, ale nie do tej komnaty. Znasz podziemne lochy, znasz salę grobową, której sam Zbigniew, pan tego zamku, nie zna. Tam przywiedziesz podskarbnika, bo tajemnie trzeba całą rzecz odbyć, a potem chcę się nacieszyć bojaźnią Skarbimira.
— Nie widzę tu nic trudnego — odparł młodzieniec — wejdę do mieszkania Skarbimira, jakem to tyle razy uczynił, znaglę go do pójścia za mną. Poruszę kamień między trzema krzakami, i...
— Ciszej, ciszej chłopcze, — rzekł Mestwin, kładąc mu rękę na ustach — dalszego opisu nie potrzebuję. Jak tylko się ściemni, udaj się w drogę, a dwiema godzinami później przyprowadź Skarbimira do sali grobowej. Nie zapomnij chustką mu oczy zasłonić.
— Nie zapomnę rycerzu — rzekł Ulrych — ale chciałbym wiedzieć jak później mam sobie postąpić.
— W dzień naznaczony o dwunastej stawisz się przed Hanną i powiesz, żeś wszystko ułatwił, bo uwiadomienie Mieczysława ja biorę na siebie. Zakazuję ci pierwiej się widzieć z tą niewiastą, której ciało wkrótce ziemia przysypie — dodał rycerz obawiając się wrażenia, któreby mogła piękność księżnej na umyśle giermka uczynić. — Dalsze postępowanie nie ma już żadnej dla ciebie trudności. Dasz ten worek żołnierzowi, a gdyby to nie nie pomogło, pokażesz ten pierścień, a potem doniesiesz mi, że Hanna z Ciechanowa wyszła do kaplicy.
— Z której nie wróci — przerwał Ulrych.
— Owszem wróci — odparł srogo Mestwin — ale nie do kochającego męża, wróci do śmiertelnego wroga. O nic więcej się nie pytaj, a teraz podaj mi szyszak.