Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/222

Ta strona została przepisana.

— Milcz i chodź za mną, bo podobne słowa srogo mógł byś przypłacić, gdyby mnie chęć wzięła, panu je mojemu powtórzyć, Mestwin potrzebuje ciebie, nie zwlekaj więc, panie podskarbi, a ja ci ręczę, że niema tu podstępu, o czem już ten pierścień powinien cię przekonać, powtarzam więc, przywdziej zbroję i chodź za mną.
Usiadł starzec na drewnianym stołku i głowę skrył w obie ręce; przerażenie opanowało słaby umysł i kilka chwil w pewnym stanie odurzenia zostawał, nareszcie smutna konieczność stanęła mu przed oczyma. Dla ocalenia i sławy i życia, musiał wykonać rozkazy Niemca. Dopóki szło o zdradzenie ziomków, dla dogodzenia własnej złości, podejmował się wszystkich Mestwina poleceń, ale kiedy przyszło narażać się samemu z uzbrojonym posłańcem, i udać się do wroga czekającego nań może z dobytem żelazem, gorzko zaczął opłakiwać nierozmyślność swoję i przeszłe zbrodnie, które teraz tak wielkie nad nim prawo Mestwinowi nadawały.
Byłby może długo jeszcze dumał wśród steku trapiących myśli i srogich wyrzutów sumienia, gdyby głos Ulrycha nie wyrwał go z zamyślenia; przekonał się wtedy, że nic nie mógł przedsięwziąć na odwrócenie niebezpieczeństwa, bo choć łatwem mu było w tej chwili krzykami obóz przebudzić, pewnym był, że go później czy wcześniej dosięgnie zemsta rycerza z Wilderthalu, a potem widział przed sobą pałasz i sztylety, mogące go o śmierć przyprawić, nimby żołnierze zdołali wybić drzwi do jego mieszkania. Powstawszy więc, zbliżył się potężny pan Gulczewa, mnogich władzca skarbów, do prośb i błagań, zaklinając giermka, by zlitował się nad wiekiem, pewną mu obiecując nagrodę.
Do żywego obruszony taką podłością, zimno odpowiedział Ulrych, że nic mu nie zagrażało oprócz gniewu Mestwina, jeśli się spóźni lub nie zechce usłu-