i krwi rozlewu, czyż zawszy będziesz postrachem dla ziomków, hańbą dla ojca, wrogiem dla niewinności? Prawda, Bóg ci dał odważne serce i prawicę do bojów nawykłą, ale dla bronienia ojczyzny i cnoty, nie dla napadania na braci, na krewnych współobywateli. Gorzkim żalem zatruwasz mą starość, i muszę przeklinać dzień, w którym poznałem twą matkę; upamiętaj się Zbigniewie, przestań zdzierstw i kłótni. Stań się prawym mężem, godnym ojca króla Lechii, godnym dziadów walecznych i cnotliwych. Widzisz do czego namiętności brata i poprzednika mego przywiodły. Bolesław tułacz z mocarza, przeklęty z błogosławionego, zginął marnie wśród najpiękniejszych nadziei i najświętszych powodzeń. Czyż i ty chcesz podobnego doznać losu?
Na te słowa, żywym rumieńcem pokryła się twarz Zbigniewa. Powstał przechodząc się po komnacie, urywane wymawiał słowa:
— Do szatana, czyż nigdy tych kazań nie zaprzestanie? Czy bierze mnie za mnicha lub niewinną dziewczynę? Na Boga, jakżem znudzony!
— Znudzonyś wyrodny synu — zawołał król rozgniewany. — Znudzony łagodnemi rady, kiedy surowe mogę ci dać rozkazy, kiedy na mój głos tysiąc mężów się uzbroi na twoję karę i zagubę.
Zamilkł Władysław, widząc iskrzące się od wściekłości oczy Zbigniewa; bo czuł aż nadto, że z trudnością by mu przyszło uiścić wyrzeczone groźby.
— Zbigniewie, Zbigniewie, czyż przyjdzie mi — dalej ciągnął Władysław — jak królowi Hebreów zawołać na ciebie Absalon! Absalon! i oddać cię wściekłości nowego Joaba. Upokorz się, dopóki czas jeszcze, bo jakiś głos mówi mi w duszy, że porwanie Hanny nie bez twojego zaszło udziału.
Upokorzyć się, najjaśniejszy panie — odparł zmieszany Zbigniew — jest nieznaną mi rzeczą. Ale daję ci słowo, że nic nie wiem o Hannie.
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/24
Ta strona została przepisana.