Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/245

Ta strona została przepisana.

niepewności. Nie cierpię jej teraz, za chwilę będę ubóstwiał. O Hanno z Ciechanowa! czegożbym nie dał, żebym mógł jak dawniej z słodką rozkoszą twe imię wymawiać.
— Jedyny więc tylko środek — rzekł Mestwin — pozostał w tym razie. Zamknę cię w komnacie, a o przeznaczonym czasie przyjdę uwalniając przekonać ciebie, o obłudzie żony i powrócić wyższym celom, nadziemską i nizką miłość.
Milczenie Zbigniewa uważał Mestwin za przystanie na podobny sposób; odwrócił się więc i wyszedłszy, zamknął drzwi żelaznym kluczem, który schował pod zbroję.
— Więc już zapewniłem jej zagubę — pomyślał, i z niewypowiedzianem uniesieniem, które brał za radość, oddalił się od komnaty nieszczęśliwego pana.


ROZDZIAŁ XXIII.
Król: Widziałeś?
Inkwizytor: Widziałem.
Król:Słyszałeś?
Inkwizytor: Słyszałem.
Król: O wściekłości! a więc podejrzenie...
Inkwizytor: Stało się pewnością.
Alferi, Filippo.

— Już czas, księżno i pani moja, rzekł Ulrych, wchodząc do pokoju Hanny, a pierścień Mestwina złowróżbne blaski rzucał z jego ręki.
Czekała już księżna, gotowa narazić się na niebezpieczeństwa i obmowy, żeby dopełnić świętego żony i świętszego jeszcze Polki obowiązku. Spojrzawszy łagodnym na giermka wzrokiem, odpowiedziała, że natychmiast pośpieszy, prosząc by się do drugiej oddalił komnaty, gdzie Katarzyna już była.
Zostawszy samą, jeszcze raz swój postępek i skutki z niego wyniknąć mogące rozważyła, może nie-