Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/272

Ta strona została przepisana.

Nie poznał starzec córki i kilka kroków odstąpił; lecz kiedy głos dziecięcia uderzył mu uszy, zdało się, jak gdyby całą siłą woli gromadził uszłe z osłabłej duszy wspomnienia, jak gdyby dawnemi uczuciami chciał gwałtem rozdarte napełnić serce, Zbliżył się do klęczącej księżny i pocałunek złożył na anielskiem czole; nawet rękę wyciągnął i zaczął znak krzyża, lecz właśnie w tej samej chwili opuściła go pamięć i stanął jak wyryty, obracając na wszystkie strony wzrok niewyrażający już jak dawniej wewnętrznych uczuć, bo już tych uczuć nie było.
Szczęściem, nie domyśliła się księżna prawdziwego stanu ojca i powstała, a wtenczas prawdziwie z królewską godnością przyjęła wojewodę krakowskiego i podskarbnika, choć łza stoczyła się z oczu kiedy przyszło spojrzeć na Mieczysława.
Mestwin stał z boku dając licznym sługom rozkazy, a jednak żadne słowo, żadne poruszenie nie uszło jego uwagi, i im bardziej zbliżała się straszna godzina dla osób poświęconych jego zemście, tem więcej rozjaśniało się czoło zbrodniarza.
Wtenczas wszedł do sali Jordan z Krystynem z Mortoga, niewiadomi gotujących się nieszczęść oba ukłoniwszy się księżnie, uścisnęli Sieciecha wielbiąc męstwo, które nieraz niebezpieczeństwem im zagrażało. Niemniej też uprzejmie przywitał się z nimi wojewoda krakowski, i zaczął rozmowę o pięknej zamku obronie. Mieczysław przystąpiwszy do księżny, powtarzał smutne oświadczenia i obietnice. Wszebor stał za nim, a twarz jego nie nie wyrażała oprócz cielesnych boleści przez wiek, znoje i tęsknoty sprowadzonych.
W tem Henryk z Kaniowa nachylił się do ucha Mieczysława i kilka słów wymówiwszy pocichu, prosił jednego z ludzi dworu Zbigniewa, by wskazał mu Katarzyny komnatę, i natychmiast z nim się oddalił.
W głębi sali zasłonionej przez grube arkady w łuk zagięte i kolumny z marmuru, i w miejscu do