Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/282

Ta strona została przepisana.

zostaję, ja, który wszystko uczynię dla Katarzyny, który pomszczę niewinność i zbrodniarza spętanego do twoich stóp przywlokę. O jedyna życia mego nadziejo! nie opuszczaj mnie, poznaj, że głos Henryka, głos tyle razy słyszany, dawniej wśród lasów niesiony po rosie, dolatywał zdala do twoich uszu. Dawniej widziałaś za granicami naznaczonemi oku ludzkiemu białe pióra mojej czapki, połysk mojej szabli, a teraz blizko ciebie niepoznany stoję, Ja jestem, Katarzyno, ja twój Henryk, obudź się, patrzaj na mnie.
Patrzała nań kochanka, ale jej oczy nie miłością świetniały, ponury ogień w nich błyszczał, a ręce w ciągnięte ku leżącemu sztyletowi dowodziły przedmiotu nieustannych myśli.
— Katarzyno! — zawołał już w rozpaczy młodzieniec — wierz moim słowom; jeszcze szczęście wszystkie róże swojego wieńca złoży na twoich skroniach. Błogie dnie młodości nie upłyną nam wśród trosk i udręczeń, rozwinie się przyszłość luba. Wystawisz grób ojcu, wiosna go przyozdobi swojemi kwiatami. Codzień, ale wsparta na mojem ramieniu, odwiedzać go będziesz, odzyskasz, coś straciła w tem co ci zostało. Ziemia jeszcze przedstawi ci miłe obrazy jej ułudy nie zginęły dla twojego serca; uspokój się, zdaj się na opiekę Boga i obronę mojej szabli, a pomszczę ciebie i szczęście ci wrócę.
— Szczęście, — przerwała córka Gierdy — jestto marzenie, szczęście, nierozsądny, szalony był, kto pierwszy to słowo wymówił na ziemi. Szczęście na tym padole zgryzot, o nie, to kłamstwo, to słodka trucizna, której szumne nadano imię. Precz stąd, ty mnie kusisz, ty chcesz mnie wciągnąć w przepaść, ty kłamiesz, ty jesteś szatanem... — i podnosząc się nagle, odpychała go rękoma, — ty kłamiesz, bo masz śmiertelną, ludzką postać, a wymówiłeś słowa bez znaczenia na ziemi, ty jesteś człowiekiem a mówisz o szczęściu. — Potem osłabiona, z przerażeniem na