Zaraz w sieni napotkał wązkie schody, które w licznych, ciemnych zakrętach nad jego wznosiły się głową. Gdzieniegdzie tylko stojące kagańce oświecały je częściami. Poszedł niemi, i stukając orężem o kamienne stopnie, śmiało postępował, aż nareszcie doszedł ostatniego piętra, gdzie się schody zakończyły żelaznemi drzwiami napół otwartemi w tej chwili.
Młodzieniec rzucił ciekawym wzrokiem wewnątrz komnaty, i ujrzał siedzącego męża z twarzą między dłonie zakrytą, na blizkim stole paląca się lampa oświecała leżący sztylet okręcony różaną przepaską
Przypomniał sobie Henryk, że ją miała w dzień śmierci u łona nieszczęśliwa Hanna. Nie zwlekając dłużej, wszedł śpiesznie rycerz z Kaniowa, ale Zbigniew zatopiony w dumaniu, podniósł dopiero czoło, kiedy już od kilku chwil stał przed nim dzielny młodzieniec.
Zdziwiony syn Władysława, porwał się z gniewem i wlepił iskrzące oczy w twarz Henryka. Dawne pamiątki ozwały się w duszy, patrzył, zbliżył się i poznał, a nawet uchwycił oręż i wzniósł go na towarzysza śmiertelnego wroga, nie przemówiwszy i słowa.
— Książe! — zawołał Henryk, niewiedząc jak uniknąć grożącego ciosu — Hanna była niewinną!
Wypadła szabla z rąk Zbigniewa, a łzy zalały mu lica na wspomnienie tak drogiego imienia.
Henryk nie stracił sposobnej pory i nie dając czasu Zbigniewowi do namysłu, zawołał:
— Synu najjaśniejszego króla i pana mojego, przybyłem z Płocka do tych miejsce odległych, by ci odkryć tajemnicę. Hanna i Mieczysław byli niewinnymi. Mestwin wszystko uknuł i Mestwin zbrodniarzem.
Po tem oświadczeniu, opowiedział księciu, wyznania Ulrycha, wyszczególnił najdrobniejsze okoliczności i sam słowem rycerskiem zaręczył, że w owej pamiętnej nocy widzenia się księżnej z Mieczysławem, całą ich rozmowę słyszał i z niej poznał, że Hanna
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/312
Ta strona została przepisana.