Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/315

Ta strona została przepisana.

ani wprost się rzucić, ani wstecz się cofnąć, i muszę ciągle trzymać wlepione oczy w jej otchłanie. Tobie młodość, tobie przyszłość się uśmiecha. Miną twe smutki, jak chmury co nad twoją głową szybko ulatują, a zostanie się Niebo czyste i jasne. Dla mnie świat zniknął, jedna została się zemsta, a powiedz teraz, czy chcesz mię tej ostatniej pociechy pozbawić? Czy chcesz spiekłym wędrownika ustom ostatnią kroplę odmówić, kiedy pełne masz puhary pieniącego się napoju? mów, Henryku, czyż możesz tego żądać.
Stał młodzieniec z spuszczoną głową i milczał.
— Co mogę uczynić to uczynię: — ciągnął dalej Zbigniew — powierz mi ten pukiel włosów, sam go w krwi zbrodniarza umoczę, a potem oddam.
Henryk nie rzekł i słowa, lecz wyciągnął rękę i oddał swój skarb księciu.
Drżały palce Zbigniewa, kiedy ściskał włosy Mieczysława, przeszedł się potem kilka razy po komnacie, nareszcie stanął i rzekł do Henryka:
— Jutro przed zachodem odbierzesz je. Lecz gdybym nie wrócił?. . Wtenczas ci wolno ścigać po całej ziemi Mestwina. Wtenczas przekazuję ci, Henryku z Kaniowa, zemstę własną i tylu nieszczęśliwych ofiar. Teraz żegnam cię, nie mów nic o tem nikomu i rozgość się w moim zamku.
— Książe, — odparł rycerz — nie zostanę w tych murach, mógłbym w nich zobaczyć wroga, po którego życie tu przybyłem, a ten widok pomieszałby wszystkie władze mojej duszy; wola nadaremnąby się stała wstrzymania namiętności. Pomimowolnie wyrwałaby moja ręka szablę z pochwy i zatopiła ją w piersiach Mestwina. Zejdę na dół i tam w jednej z chat nad rzeką stojących, zaczekam na wypadek walki. Jakikolwiek on będzie, bądź pewny, książe Zbigniewie, że w Henryku z Kaniowa masz człowieka opłakującego twoje nieszczęścia, a może będziesz miał w nim mściciela.