nia i ryki się zbliżały, a nareszcie czarne sępa skrzydło przysłoniło konającemu ostatni promień słońca, a boleść sprawiona zatapiającemi się jego szponami w piersiach, była ostatniem uczuciem Mestwina na ziemi.
Dalsze życie księcia Zbigniewa i wojewody krakowskiego, należą do dziejów.
Co się zaś tyczy innych osób naszej powieści, w krótkich słowach opowiemy ich koniec, o ile ten nam jest wiadomy, po wielu poszukiwaniach i staraniach w tym względzie czynionych.
Wszebor w kilka miesięcy po zgonie córki umarł w swoim ciechanowskim zamku.
Wolimir z Moskorzewa ciągle swój urząd piastował, przerywając nudy życia żartami i ulubionemi łowami, lecz ta ostatnia namiętność przedwczesny sprowadziła mu koniec, gdyż dnia jednego znaleźli go słudzy napół w błocie zatopionym, z sokołem jeszcze na ręku, który już umarłego nie chciał odlecieć pana.
Jordan z Gozdowa towarzyszył wciąż księciu.
Krystyn z Mortoga pokłóciwszy się z jednym rycerzem o to, czy lepiej prostym lub krzywym potykać się pałaszem, zginął w pojedynku, twierdząc do ostatniego tchnienia, że proste szable są najlepszemi.
Henryk z Kaniowa, od chwili rozstania się ze Zbigniewem, znika nam zupełnie z oczu, niewiadomo gdzie się podział. W mnóstwie kronik jego szukaliśmy śladów ale nadaremnie, nareszcie napadliśmy przypadkiem na rękopism Wilhelma, arcybiskupa Tyru, który krzyżowe wojny opisuje i tam na następne trafiliśmy słowa:
„Za moich czasów, widziano jeszcze za północną bramą Hierozolimy, na polu między czterema palami,