Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/43

Ta strona została przepisana.

mieja Krzywonogiego jest ładną dziewczyną, a ojciec jej wziął mnie pod brodę, pogłaskał i rzekł...
— Przeklęty gaduło — krzyknął Mieczysław — mów kto ją porwał, opuść wszystko bo ci inaczej łeb zdruzgocę...
— Przepraszam Wielmoż...
— Nie przepraszaj tylko mów, ale prędzej, prędzej — i stanął o dwa kroki od żołnierza.
Przestrzaszony Bardan zaczął więc zwięźlej trochę całą rzecz opowiadać.
— Więc przyjechałem do Ciechanowa i stanąwszy u Bartłomieja Krzywonogiego, bawiłem się z Małgorzatą, wtem wszedł człowiek i prosił o czarę miodu, którą spełniwszy za zdrowie — i tu Bardan za znakiem danym przez Skarbimira głos znacznie zniżył — księcia Zbigniewa, położył pieniądze na stole i wyszedł mówiąc, iż dobrze, że pokrzepił siły, bo wieczorem będzie miał wiele do roboty. Zbroja jego była podobną do zbroi żołnierzy tego księcia; a zatem Bartłomiej...
— Zbigniew, niema wątpliwości — przerwał Mieczysław — Zbigniew, ale niech teraz się spowiada i żegna z tym światem, bo nie długie mu dni zostały. Hej! giermku mój, podaj mi zbroję i szyszak, Henryku, prędzej!
Wyszedł nadobny młodzieniec w kwiecie wieku i podał księciu żądaną zbroję.
— Zatrzymaj się — rzekł Wszebor — pierwiej pójdziemy do króla, a potem pomyślimy o środkach odebrania z rąk Zbigniewa córki mojej.
— Niema co myśleć — zawołał Mieczysław — naco mi króla, naco mi myśleć, kiedy wiem, gdzie znajdę wroga i mam wierną szablę w ręku.
— Nigdy nie zezwolę na to — rzekł poważnym głosem Wszebor — by dla mojej córki zaszło rozdwojenie w rodzinie panującej, by brat podniósł oręż na brata; usłuchaj zdrowej rady, Mieczysławie, zmiękcz