Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/44

Ta strona została przepisana.

się mojemi prośby. Chodź raczej do Władysława. On synowi swemu rozkaże oddać mi córkę.
— Nie znasz Zbigniewa, starcze, nie znasz. Twoja córka może teraz... — i tu zatrzymał się Mieczysław, ani słowa dalej nie mógł wymówić, oczy jego zabłysły zapalczywym gniewem, a dobywszy miecza skoczył do drzwi, ale nim je mógł otworzyć, powstał Skarbimir, a Wszebor zatrzymał księcia.
— Książe Mieczysławie — zawołał Wszebor — nie sądź, by ci Hanna droższą niż mnie była, ale przez długi przeciąg lat strawionych na usłudze krajowej, nauczyłem się przekładać ojczyznę nad najmilsze uczucia. Cóż stąd wyniknie? walka między tobą a bratem, śmierć jednego z was, klęski dla Polski i żal ciężki dla króla. I któż jeszcze wie pewno, że Zbigniew porwał moję Hannę? Czyż słowa żołnierza, pijącego zdrowie swego pana, są dostatecznym dowodem? Upamiętaj się panie, nie wszczynaj niezgód i rozterek w Polsce już i tak nieszczęśliwej. Przekonaj się pierwiej, a potem znajdziesz sprawiedliwość u króla.
— Musi zginąć z mojej ręki — przerwał cichym głosem książe, ale schował miecz do pochwy, a ochłonąwszy nieco z gwałtownego gniewu, usiadł. Wtenczas Skarbimir ponowił swe ukłony i prosił, by mu pozwolono dać radę. Za zezwoleniem Wszebora i księcia zaczął płynnie mówić, i znać było w jego słowach wyćwiczonego na dworach i biegłego doradcę.
— Wyjdź Bardanie. Najjaśniejszy książe, widziałem cię małym, i na moich nosiłem rękach. Twój ojciec nieraz łaskawem na mnie rzucił okiem, a teraz nas panujący Władysław Herman przypuścił do swego boku. Ośmielam się więc podać wam radę. Bezwątpienia Zbigniew trzyma w swojej mocy Hannę, ale nie można mu tego zarzucić, bo nie mamy pewnych i niczem niezbitych dowodów. W ich niedostatku możemy sobie przywieść na pamięć gwałty i łupiestwa, mordy i grabieże, które ten książe często popełniając, stał się