Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/56

Ta strona została przepisana.

mocy. Myśl, że wypełnia świętą powinność, nakazaną przez niebiosa, utrzymała go dotąd w zamiarze, ale teraz jakiś ciężar przycisnął mu serce, głos ustał i przymknęły się usta.
Przez kilka chwil głębokie panowało milczenie, nareszcie nabrał więcej siły i często przerywanym głosem się odezwał:
— Wszebor, pan Ciechanowa, zasłużony w ojczyźnie, dzielny w boju, mądry w radzie, z łzami w oczach przybył nam oznajmić przed tygodniem, że mu córkę nadobną Hannę z Ciechanowa, której wdzięków i cnoty sławą całe brzmi Mazowsze, porwali w nocy zbrojni ludzie, i że to tak prędko i niespodzianie się zdarzyło, że nie mogli, ledwo ze snu obudzeni jego żołnierze schwytać ni ujrzeć nikogo z porywających. Obiecaliśmy mu, że jeśli pogoń i wyprawa, którą zamierzył, bezskutecznemi będą, wtenczas dołożymy wszelkich środków, za pomocą władzy od Boga nam danej, na wyśledzenie, odkrycie i ukaranie zbrodniarzy. — Tu ciężko westchnął Władysław i znów się zatrzymał.
Ale Wszebor widząc, że w jednej chwili wszystko stracić może przez słabość i niestałość króla, kląkł przed tronem i głośno „sprawiedliwości się domagam“ zawołał.
— I otrzymasz ją wierny nasz sługo. Wrócił po kilku dniach — mówił dalej Władysław — na próżnych staraniach i zabiegach strawionych, do nas, oto przytomny Wszebor, a my dopełniając obietnicy i w niczem nienaruszonego słowa królewskiego, zgromadziliśmy was panowie i poddani, żeby przed wami ogłosić i oznajmić naszą wolę królewską i co następuje. Słuchajcie więc uważnie, słuchajcie, a kto się poczuwa do zbrodni, niech wyzna przestępstwo, bo za chwilę nie czas już będzie. — Tu znów umilkł król polski i czekał, czy jaki głos się nie odezwie; ale grobowe milczenie nieprzerwanem zostało, Zbigniew tylko rzekł pocichu do Mestwina: