Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/62

Ta strona została przepisana.

Za wejściem do sali z trudnością im przyszło przecisnąć się przez tłumy rycerstwa. Setne błyszczały miecze i straszne groźby odbijały się o wklęsłe sklepienia.
Szlachta przeczuwając wojnę, na dwie strony się już przedzieliła. Jedna Zbigniewa wielkość i czyny w tłumnych głosiła wrzaskach, druga z uniesieniem witała Wszebora i księcia Mieczysława. Najwięcej sędziwych, w bojach wyćwiczonych rycerzy ujmowało się za potomkiem Bolesława Śmiałego, i przypominając głośno dzielność i hojność walecznego ojca, najpochlebniesze sypała pochwały synowi, kiedy znowu młodzież lubiąca łupiestwa i gwałty wynosiła pod niebiosa Zbigniewa i bohaterskie jego męstwo. Z trudnością Sieciech wojewoda krakowski mógł podnieść głos wśród tej wrzawy, a dopiero kiedy biskup Stefan zabrał się do mówienia, ucichło zgromadzenie, opadły uzbrojone ręce i schylone głowy dowiodły uszanowania dla poważnego sługi Boga.
— Chrześcianie i Polacy, czyż dowodzicie uszanowania dla monarchy zesłanego od niebios! Widzicie go zbladłym, osłabionym na siłach, a ten widok stroskanego ojca przestępstwami syna, nie wzrusza zatwardziałych serc waszych. Przestańcie nieprzystojnych krzyków i w milczeniu posłuchajcie woli królewskiej, bo władza królów daną im jest od Boga, a obrażając władzę najwyższą na ziemi, obrażacie tem samem najwyższą w niebie. Uciszcie się więc, schowajcie oręże, bo nie powinniście ich wydobywać, jak za rozkazem panującego wam króla lub świętego Kościoła.
Te słowa wróciły spokojność i milczenie głuche, milczenie podobne do cichości niebios przed burzą i rykiem pioruna. Wtenczas odwrócił się Stefan i zbliżył do króla.
— Dokończ — rzekł zaczętego dzieła i dopełnij świętego przyrzeczenia. Wszebor z Ciechanowa wzywa cię przeze mnie, byś rozkazał wojewodzie krakowkiemu, jakeś to dawniej miłościwy królu obiecał, dać mu pomoc w zbrojnych ludziach i rynsztunkach wojennych.