Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/72

Ta strona została przepisana.

tkie szczegóły i śpiesznie opowiedziała je Hannie, sądząc że jej tym sposobom przyjemność uczyni, a w rzeczy samej pogrążyło to córkę Wszebora w smutek najgłębszy. Gniew ojca, rozpacz Mieczysława, boje mające się zacząć, niebezpieczeństwa, na które wystawił się Zbigniew, wszystko to razem stanęło jej na myśli, a w tem wszystkiem jedyną tylko widziała przyczynę, to jest siebie i zawsze siebie; ale kiedy Zbigniew wróciwszy ze zgromadzenia, nie przyszedł ją zwyczajem swoim powitać, kiedy upłynęły liczne godziny, a mąż się nie ukazał, w najsroższej męce martwa i zbladła klęcząc w kaplicy, błagała niebios o przebaczenie winy i odwrócenie klęski. Katarzyna widząc smutek pani, opowiadała wszystkie przygotowania do odporu, powtarzała słowa ojca, i znów wracając do zgromadzenia mówiła: że książe Zbigniew uniknął grożącej śmierci, stawiając nieugięte męstwo i niewzruszoną spokojność przeciw wściekłości wrogów; nareszcie zakończyła dowodząc, że wszystko jest rzetelną prawdą słyszaną od kilku rycerzy; a osobliwie od Henryka, giermka księcia Mieczysława, z którym się widziała chwilą przed rozkazem danym od Zbigniewa zawarcia bramy zamkowej. Wśród takich rozmów i ciągłego oczekiwania, przepędziła Hanna z Ciechanowa dzień cały, aż wieczór nie nadszedł; słyszała słabo do niej dochodzące krzyki żołnierzy, słyszała oddalone kroki raz zbliżające się, znów oddalające się od jej ukrytych komnat. Za każdem poruszeniem usłyszanem biło jej serce żywiej, bo miała nadzieję, że to może Zbigniew przybywa, a choć tysiąc razy omylona, zawsze wpadała w błąd ten sam i nadzieję tęż samą.
Nareszcie kiedy już noc ciemnia zastąpiła jasność dnia świetnego, i kiedy zabłysła lampa wieczorna, poznała zdaleka jeszcze Hanna kroki męża, i drżąca zarazem i uniesiona radością, poszła naprzeciw niemu i rzuciła się w objęcia Zbigniewa. Przez chwilę za-