Strona:PL Zygmunt Miłkowski - Sylwety emigracyjne.djvu/34

Ta strona została przepisana.

względzie: w moralnym, będąc przedstawicielem rasowej narodu wybranego pychy — pychy w tem, w odniesieniu do Polski, wyraz swój znajdującej przypuszczeniu, że Polskę żydzi zbawią, a przynajmniej, że zbawienie Polski bez nich się dokonać nie będzie mogło. Lubliner w to wierzył i wiary tej swojej, luboć chciał, ukryć ani zamaskować nie umiał. Wyrywała mu się ona z ust niechcący. Naprzykład:
Imię „Ludwik“ na siebie uwagę jego w latach 1848–49–50 zwróciło.
— Teraz górą, na przodzie, same Ludwiki — powiadał: Ludwik Bonaparte, Ludwik Koszut, Ludwik Mierosławski, Ludwik Lubliner.
Mierosławskiemu, któremu ta przywara żydowska obcą nie była, fatalną raz wyrządził psotę. Na ogłoszoną przez Aleksandra II., po zawarciu w Paryżu (r. 1856) z Turcyą i mocarstwami przeciwko Rosyi sprzymierzonemi pokoju, amnestyę emigracyi polskiej, stronnictwa emigracyjne odpowiedziały odmową zbiorową. Mierosławski do żadnej nie przypisał się odpowiedzi. Odpowiedź, wystylizowaną lapidarnie, wystosował do cara sam od siebie; ażeby zaś wiadomość o niej nie rozeszła się w Paryżu przedwcześnie i nie osłabiła efektu, posłał ją Lublinerowi, polecając mu, wydrukowanie onej w Brukseli cichaczem. Lubliner się do polecenia zastosował, z tą jeno małą odmianą, że na odpowiedzi, pod podpisem Mierosławskiego, zamieścił swój. Za zbytek ten Mierosławski posłał mu podziękowanie, zaczynające się od wyrazów: „Ośle jakiś!“ Stało się to powodem zerwania przyjaznych do czasu onego pomiędzy nimi stosunków. Na wzmiankę o Mierosławskim, Lubliner z niesmakiem usta wykrzywiał, ręką od niechcenia machał i powiadał:
— Wun za dużo o sobie myszli...
Za dużo i Lubliner o sobie myślał. Dziennik Warszawski (wychodzący obecnie po moskiewsku i przemianowany na Warszawskij Dniewnik) wziął