opiewające heroizm kozaczy przedmiotowo, a na jedną modłę:
Kozak konia napuwaw, Dziuba wodu brała;
Kozak Dziubi zaspiwaw, Dziuba zapłakała.
Zapłakała, bo ją kozak opuścił, pojechał za Dunaj, miał wrócić, lecz nie wrócił, znalazł śmierć pod zielonym jaworem.
Takiem było tło ogólne dum heroicznych, tworzonych przez poetów, co czytać i pisać nie umieli. Tworzyli oni, chodząc po kraju z lirą pod pachą, służącą im do regulowania rytmu. Na twórczości tej polu kto wie jakieby wyrosły były arcydzieła, gdyby na niem Moskale byli porządku policyjnego nie zaprowadzili. Policya temu tworzenia rodzajowi grunt z pod nóg usunęła i skrzydła obcięła. Zamach ów ostatecznie dokonał się po r. 1831, luboć długo jeszcze lirnicy krążyli śród ludu ukradkiem, znajdując przed prześladowaniem osłonę po dworach i dworkach szlachty polskiej, miłującej szczerze Muzę w namyście i połykach. Z miłowania tego narodziła się w literaturze polskiej „Szkoła ukraińska“, rozsławiona przez poetów tej miary co Antoni Malczewski, Bohdan Zaleski, Goszczyński, Gosławski, Olizarowski, Groza i in., i in.; z niego też wyszła Ukraina, czyli kozako-mania.
Ukraina, czyli kozako-mania krzywo się w krajach Zabranych obróciła, wydała bowiem z siebie bałagulstwo. Czystość kozaczą zachowała ona zagranicą. na wychodźtwie, a to dzięki kilku typowym postaciom, zasługującym na zamieszczenie w galeryi, sylwet. Inna rzecz: czy była ona na czasie? Nie dotykam materyi tej w tej chwili; uczynię to później trochę, zaznaczając jeno tymczasem, że mania owa, jeżeli o czem ma świadczyć, to najwyraźniej i najdowodniej świadczy o nieistnieniu nie to nienawiści, której głoszenie stało się dziś modnem śród Czerwonorusinów, ale nieprzyjaźni, niechęci w sercach