gi w roku 1871 w Czortkowie, gdziem się znalazł w odwiedzinach u teścia mego. Nie poznał mnie — nie teść, ale Sydor. Ja zaś poznałem go od pierwszego oka rzutu, w osobie jego bowiem zainteresował mnie był żywo człowiek o idei, której urzeczywistnieniu poświęcił się, a której podkład na uznanie zasługiwał. Podkład był taki: „Ponieważ chmielniczczyzna, wytwór Rusi, Ruś i Polskę o zgubę przyprawiła, zatem na Rusi cięży obowiązek wypośrodkowania z łona swego takiej chmielniczczyzny, któraby odrodzenie Polski i Rusi sprowadziła“.
Co?... Jak się podkład ten komu podoba?... Bądź co bądź — dużo w nim piękna, jeszcze więcej etyki, nie brak mu oraz na racyonalności, o niebo całe przewyższającej tę racyonalność, którą się powodują w czasach obecnych aranżerowie awantur uniwersyteckich we Lwowie i strajków chłopskich w Galicyi wschodniej.
Dla opromieniającej podkład ów idei nie imponująca wzrostem ni postawą, ale zamaszysta, kozacza Sydora postać w oczach mi lat siedemnaście stała. Poznałem go mimo, że zamaszystość utracił i zmarniał doszczętnie. Był cieniem Sydora tego, co się nahajką odgrażał. Nie rozpytywałem go o nic; na wszelkie możliwe, jakiebym mu zadawał pytania, znajdując odpowiedź na jego wypisaną postaci. On zaś o niczem, co się kozaczyzny tyczyło, ani o sobie, nie mówił mi — tylko, dowiedziawszy się, że z Czortkowa jadę i przez Genewę będę przejeżdżał, prosił mnie, ażebym w Genewie córeczkę jego odwiedził.
— Córeczkę?... — zdziwiłem się.
— Byłem żonaty... — odrzekł.
Wiedziałem o tem; nie wiedziałem, co się z żoną jego stało. Dowiedziałem się nie od niego, ale w Genewie od żony jego sióstr. Szwajcarkę życie, jakie śród kozactwa ottomańskiego pędzić musiała, do grobu wpędziło. Na tyle sił jej starczyło, że dziecko do sióstr odwiozła. Do męża nie wraca-
Strona:PL Zygmunt Miłkowski - Sylwety emigracyjne.djvu/59
Ta strona została przepisana.