Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/020

Ta strona została przepisana.

z miasta nigdzie nie wydalał. Trochę mi to było nieprzyjemnie, że przez jego ręce będzie musiała przechodzić moja korespondencya, ale trudno było temu zaradzić. Wymienił mi natsępnie nazwiska kilku Polaków wygnańców, pytając się, czy ich nie znam, żeby się tymczasem, nim znajdę mieszkanie, u którego ulokować. Wszystkie nazwiska były mi obce, radził mi zatém udać się do p. R., dodając, że to bardzo porządny człowiek i że mi pomoże do znalezienia stancyi i urządzenia się.
Po godzinie rozmowy isprawnik ścisnął mnie ża rękę i powiedział:
— Proszu być znakomym (proszę u mnie bywać),
i kazał mnie odprowadzić swemu służącemu do p. R.
Pana R. zastałem w łóżku, lecz zaraz wstał i ubrał się; chciał mnie częstować herbatą, ale zaklinałem go, żeby jak najprędzéj poszedł zemną szukać mieszkania, mówiąc, że dziewięć dni i nocy przepędziłem w drodze, że czuję niezmierną pótrzebę wypoczynku i że jedyna rzecz, któréj obecnie pragnę, jest dostać się do łóżka. Wyszliśmy zaraz, zaprowadził mnie do mieszczanina Piankowa, który miał na szczęście próżny dom, składający się z trzech pokoi i kuchni, sam zaś z żoną mieszkał w oficynie, odstąpił mi go za trzy ruble miesięcznie wraz z meblami. Nie targujac się zaraz z góry zapłaciłem, a po rzeczy posłałem na pocztową stacyą. Ledwie je przyniesiono, wydobyłem pościel, miałem z sobą i materac, gospodyni łóżko posłała, panu R. podziękowałem, a przeprosiwszy go zaraz się położyłem.
Radość moja w téj chwili była nie do wypowiedzenia, nie do opisania. Sam, sam jeden w swoim pokoju, bez bagnetów na karku, bez zamków i ryglów u drzwi. Byłem niezmiernie zmęczony, lecz sen nie kleił moich powiek. Uży-