rzeczą ważną, do jakiéj koteryi przybysz będzie należał. Niestety, zawsze, wszędzie my biedni Polacy musimy się dzielić na odrębne stronnictwa.
Qzytałem, już nie pamiętam gdzie, zdanie jakiegoś jenerała o armii byłego króla neapolitańskiego Franciszka II. Pisał on: „Wojsko królewskie składa się z dwóch armii: neapolitańskiéj i sycylijskiéj; obie żadnemu wspólnemu nieprzyjacielowi czoła stawić nie zdolne, ale skoroby się obróciły jedna przeciwko drugiéj, to wtedy istne z nich lwy waleczności. Niestety! czyż tego samego nie możnaby i o nas powiedzieć?
Pani Św. osoba 30letnia mniéj więcój, jeszcze piękna, o regularnych rysach twarzy, była żoną jednego z wysokich urzędników warszawskich.
Zastałem u niéj panów Gl. Kl. Jan. St. Ng. Alg. Czteréj pierwsi dwudziestokilkoletni młodzieńcy, dwaj ostatni starsi i już żonaci, tylko, że żony pozostawili w kraju.
— Witajże nam dawno upragniony gościu, rzekła wyciągając do mnie rękę p. S i nie dając czasu wymienić mego nazwiska, — od dwóch miesięcy codzień pana wyglądamy.
— Jakto mnie?
— Zapewne, wszak pan jesteś hr. Kierdejem? Papiery pańskie już od niepamiętnych czasów nadeszły do tutejszéj policyi, i przyjazd pana dawno jest zapowiedziany. Ale proszę siadać. Czémże mogę służyć? Może Pan obiadu nie jadł, a jeżeli już po obiedzie, to może kawy?
— Jeżeli pani tak łaskawa, to będę prosił o kawę.
Zawołała na służącą i kazała przynieść samowar, aby kawę przyrządzić.
— Oto przedstawiam panu naszych kolegów — i wymieniła ich nazwiska. Wzajemne oddaliśmy sobie ukłony i silnie uścisnęli sobie dłonie.
Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/022
Ta strona została przepisana.