Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/025

Ta strona została przepisana.
V.
Pierwsze moje wystąpienie na wielkim solwyczegodzkim świecie.

Po kilku dniach pobytu musiałem złożyć wizytę isprawnikowi; poznałem téż jego żonę i trzy córki dorosłe. Jednéj z nich było na imię Anna, imieniny jéj przypadały na trzeci dzień. Zastałem u Iwana Leońtiewicza, tak nazywał się nasz naczelnik, mirowego pośrednika Wasilia Iwanowicza Sawoitowa; urząd jego odpowiada u nas w Królestwie komisarzowi włościańskiemu oraz sędziemu pokoju. Była to jedna z wyższych figur powiatu. Isprawnik zapoznał nas. Wasilii Iwanowicz miał także córkę dorosłą Annę, prosił mnie, żebym zaszczycił moją obecnością wieczorek, który zamierza wydać w dzień jéj imienin, jak mówią w Rosyi, w dzień jéj anioła. Obiecałem, że będę.
W Rosyi wogóle mówiąc do kogo lub o kim, także i o kobiełach, nie wymienia się jego lub jéj nazwiska, ale tylko imię i imię ojca i opuszczenie téj formalności uważane bywa za ubliżenie. Z początku bardzo mi było trudno do tego przywyknąć, ale z czasem przyzwyczaiłem się.
Nazajutrz rewizytował mnie Iwan Leońtiewicz, przyjechał także i Wasilii Iwanowicz, prosząc, żebym nie zapomniał mojéj obietnicy. Było to przeciwko regułom towarzyskim prosić na imieniny, ale widać, że mu chodziło o namówienie mnie i dla tego pierwszy mnie odwiedził.
Przyszedł dzień imienin, trzeba było być u isprawnika i u Wasilia Twanowicza rano około 1 dla powinszowania i na zakąsce; wybrałem się z Gl. i zabawiłem w każdém z tych miejsc po kilka minut.
Ciekawy byłem tego wieczoru. Znałem rozmaite uczty, od balów ministrów i ambasadorów aż do studenckich wieczorków w quartier latin