w Paryżu; oczywiście czego innego spodziewałem się w Solwyczegodzku i nie omyliłem się w przewidywaniach. Po ósméj zaraz przybyliśmy z Gl. i zastali całe towarzystwo zebrane. Była tam p. Sw., oraz Kl. i doktor St. Tańce się już zaczęły, muzyka składała się z dwojga skrzypiec, właśnie gdy wchodziłem, zagrano przegrywkę do pierwszego kontredansa, tańczono dość dobrze, tylko mężczyzni nadużywali nielitościwie obcasów, można było myśleć, że się jest raczéj w stajni jak w salonie. Za drugim kadrylem chciałem spróbować tańca.
Gl. miał być moim vis-á-vis, zamierzałem zamówić pannę Annę Iwanównę, córkę sprawnika, ale mając bardzo krótką pamięć twarzy, przez pomyłkę udałem się do jéj siostry, prosząc wpół po polsku wpół po rosyjsku, żeby zemną raczyła następnego kontredansa przetańcować. Otrzymałem odpowiedź:
— Tańcuju (tańcuję).
Ukłoniłem się i odszedłem. Dobrze, pomyślałem sobie, widać że umie tańcować. Nadszedł i kadryl, udaję się do mojéj panny, ufny w słowo tańcuju, gdy wtém jakiś młody kawaler bierze ja za rękę; trochę zdziwiony lecz nie zbity z toru, nie uważając na niego podaję rękę pannie, która mi coś mówi, lecz tak prędko, żem nic nie zrozumiał. Kiwając tylko głową, ciągle powtarzałem: horoszo, horószo (dobrze), pannę zaprowadziłem do krzesełka przygotowanego dla tańcujących, sam zaś koło niéj usiadłem.
Moja tancerka przez cały czas trwania kadryla była w jak najfatalniejszym humorze, nie wiedziałem czemu to przypisać, starałem się wszystkiemi siłami ją udobruchać, powtarzałem kilka razy: wy horosza, oczeń horosza (pani piękna, bardzo piękna), ale wszystko napróżno. Dopiero po skończonym tańcu wyjaśnił mi wszystko St. Jeżeli dama mówi tańcuju, to znaczy że jest
Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/026
Ta strona została przepisana.