Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/031

Ta strona została przepisana.

— Owszém jest, i dużo, odpowiedział.
I zaraz zagadnął kobietę stojącą obok, z workiem na plecach.
— Czy masz mleko?
— Mam
Baba zdejmuje worek, kładzie go na ziemi i wyjmuje kilka ostrokręgów ściętych śnieżnéj białości; wyglądały zupełnie jak spody głów cukru, odrąbane na 6 lub 8 cali od podstawy; było to mleko zamrożone. Myślałem, że smak jego będzie nie dobry, ale przekonałem się, że w niczém nie różni się od zwyczajnego nie zmarzniętego. W zimie innego mleka dostać nie można.
To zamarznięte mleko przypomina mi bardzo dowcipne złodziejstwo jednego z zasłanych Moskali, ale naturalnie politycznych wygnańców. Nalał on w stary cebrzyk wody na wysokość 4 do 5 cali, tę wodę zamroził, następnie wniósł do ciepłéj izby na chwilę, lód w cebrzyku po brzegach odtajał i cały kawał mający formę małego koła młyńskiego można było wyjąć; jeszcze gdy był mokry posypał go piaskiem i wyniósł na mróz; gdy piasek do lodu przymarzł, polał wodą i znowu piaskiem obsypał, tę operacyą, powtórzył kilka razy, tak że lód przybrał postać kamienia piaskowca; następnie w niedzielę podczas targu i w mróz ogromny wywiózł na rynek i jako brus do ostrzenia siekier sprzedał. Chłop jakiś kupił zapłaciwszy mu dwa i pół rubla, kontent niezmiernie, że taką dobrą sztukę bardzo tanio nabył (bo tam kamieni nie ma, a brusy o kilka set wiorst sprowadzają). Przynosi go do domu, pokazuje żonie, sąsiadom, nareszcie kładzie na piec a sam idzie spać. Jakież było jego zdziwienie, gdy wstając rano, zamiast kamienia, znalazł trochę mokrego błota. Skarżył chytrego złodzieja przed nadzisatielem (policmajstrem) ale oszust wykręcił się mówiąc, że znalazł brus na drodze, że nie wie-