Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/032

Ta strona została przepisana.

dział, że to był lód, myślał, że kamień, a nie potrzebując go, w najlepszéj wierze sprzedał. Nic mu za to nie było, pieniędzy mu tóż nie odebrano, bo je już dawno stracił.

VII.
Rosya za Dźwiną północną.

Cóż o téj krainie lodów, śniegów i mrozów można powiedzieć ciekawego? Wszystko tu, jak natura skamieniałe, wszystko smutne jak twarz bez uśmiechu, jak widok krajobrazu bez zieleni, jak pustynia bez oazy. A gdy nawet jaka ptaszyna gdzie zaświergoce, to głos jéj niepewny, zda się przypominać sobie dopiero zapomnianą nutę i tylko kiedy niekiedy beż żadnego związku się odzywa. O, tu nie ma téj cudnéj muzyki, tego koncertu powtarzającego się u nas co wieczór.
O Polsko moja! O Ojczyzno moja! utracając ciebie, dopiero cię poznajemy, w dalekich stepach Sybiru uczymy się kochać ciebie, wtedy dopiero zwracamy oczy nasze ku tobie i wołamy: O matko, kiedyż wyciągniesz ku nam swoje ramiona, żebyśmy strudzeni mogli na twém łonie spocząć? Lecz tyś nie od tych jedynie twych dzieci ukochana, wszystkim jesteś drogą zarówno; a jeżeli ich rozsiewasz po całéj Europie, po świecie całym, to pewnie oni cię nie dobrowolnie opuszczają, jak ludy innych krajów swą strzechę rodzinną, ale gwałtem wyrwani z objęć twoich, rzuceni są na pastwę nędzy, żałości i jękom.
Żal, żal po tobie, a każda godzina zdala od ciebie przepędzona, wzmaga go bezustannie; i ktoby to pomyślał, tęskno nawet za żab wrzaskliwą mazyką; tu głucho, senno, martwo. A jakież puste te lasy, jakże w nich ponuro, jedyne tu drzewa to sosna, jodła i brzoza.
Wiosny i jesieni tu prawie nie ma, przejście