Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/035

Ta strona została przepisana.

nocy, wszystkie pieniądze, które miałem przy sobie, może ze 20 rubli przegrałem, żal mi ich było i chciałem się odegrać. W domu miałem jeszcze więcéj pieniędzy, zatém co prędzéj przeszedłem, ażeby z nowym zapasem powrócić.
Mieszkałem wtedy sam jeden, bez służącego, i miałem swój własny domek. Przyszedłszy, wziąłem ze szkatułki 25 rubli i wychodziłem, ale kłódka, którą dom zamykałem, przypadkiem się jakoś w pospiechu popsuła, innéj nie miałem; za późno było od sąsiadów pożyczyć, myślałem przytém, że przededniem powrócę, zostawiłem przeto moje mieszkanie na Boskiéj opatrzności.
Inaczéj się jednak stało, gra skończyła się dopiero dobrze po południu, co prawda moje pieniądze odzyskałem i koło 50 rubli wygrałem, ale myślałem sobie, co się tam dzieje z moim domem? Wracałem do siebie bardzo niespokojny, jakież było moje zdziwienie, gdym zastał nieznajomego chłopa siedzącego w pokoju bawialnym.
— Czego ty tu chcesz? zapytałem.
— Ja od rana tu na barynia (pana) czekam.
Przyniósłem śmietanę, którą u mnie baryń w niedzielę zamówił. Widząc dom otwarty, Wszedłem, alem się zdziwił bardzo, że nikogo nie ma. Czekałem, myśląc, że zaraz kto nadejdzie, ale napróżno. Późniéj bałem się wyjść, żeby inny jaki człowiek po mnie nie przyszedł i barynia nie okradł; czekałem więc i pilnowałem.
Przypomniałem sobie wtedy, że od tego chłopa kupiłem przypadkiem przeszłéj niedzieli śmietanę, a ponieważ była dobra i tania, kazałem mu w tygodniu przynieść, nie spodziewając się jednak, żeby on to uczynił, bo często bywaliśmy zawiedzeni.
— Ale czy téż baryń nie ma kawałka chleba, rzekł, bo mi się bardzo jeść chce. Od rana mic w ustach nie miałem, zaraz będzie i wieczór, a do domu mam jeszcze spory kawał drogi.