ciuciułę. Na łąkach, na których zwykle rosną duże brzozy, o kilka set kroków jeden od drugiego odlegli, powinien każdy swoją ciuciułę na brzozie tak umieścić, żeby się wydawało, iż tam siedzi cietrzew; czém wyżéj, tém lepiéj. Następnie trzeba się w pobliżu schować w wystawioną naprzód budkę z gałęzi. Cietrzewie, przelatując, widzą, że coś naksztełt cietrzewia siedzi na brzozie. Sądząc, że tam jest żer, zlatują się i także siadają. Jeżeli kto ma dubeltówkę, to powinien mierzyć w cietrzewia najniżej siedzącego i skoro go zabije, nie ociągając się, z drugiéj lufy strzelać do drugiego. Cietrzewie nie lękają się huku strzełu i nie ulatują; gdyby jednak strzelić do siedzącego nejwyżéj, to ten, spadając, spłoszyłby drugie. Spłoszone z jednego drzewa, siadają na drugiém, ma którém widzą swego towarzysza. Spędzone, wracają znowu na pierwsze i tak ciągle. Sposób ten polowania byłby bardzo dobry, gdyby nie mróz siarczysty, 30stopniowy. A zdarza się myśliwym, że często parę dni w budce muszą siedzieć, cietrzewie zaś nie przelatują;. Wtedy namarzną się straszliwie i na dobitkę, z pustą torbą wracają do domu.
Strzelby mieliśmy bardzo liche, po większéj części pojedynki. Niektóre, choć miały nędzną powierzchowność, strzelały dobrze.
W piątym roku mego wygnania miałem straszny wypadek, strzelając do kaczki fuzya rozerwała się w kamerszrubie i niegodziwie zostałem pokaleczony. Od tego czasu porzuciłem polowanie, zostawiając innym tę przyjemność.
Rybołówstwu częstośmy się z zapałem oddawali. Niewodów nie mieliśmy, a tylko zadawalnialiśmy mi wędką i miroszką. Miroszka jest to potrójna siatka, razem obsadzona, środkowa gęsta, dwie zaś boczne o bardz dużych okach, u spodu ma ciężaki, a w wierzchu pływaki; jest długa do
Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/052
Ta strona została przepisana.