Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/063

Ta strona została przepisana.

siał nagle wyjechać; za co bądź zatém zmuszony był dom swój sprzedać. Na szczęście miałem wtedy trochę gotówki, zgoda prędko nastąpiła i pierwszy raz w życiu stałem się posiadaczem nieruchomości. Meble kupiłem w części od mego poprzednika, łóżko i kanapkę miałem już, naczynia kuchenne i stołowe oraz samowar musiałem sobie kupić, tak, że wszystkie wydatki do stu rubli dochodziły. Ale nie na tém koniec. Tam jest zwyczaj, że wprowadziwszy się do nowo kupionego domu, trzeba wyprawić ucztę, tak zwane nowosielie, przenosiny, i prosić wszystkich znajomych. Każdy zaś z gości, lub z osób przychylnych przysyła tego dnia rano ładne ciasto lub pirog. Musiałem i ja poddać się temu obyczajowi, co prawda, pół śpiżarni zapakowałem rozmaitego rodzaju pieczywem, ale kieszeń moja zubożała o przeszło 50 rubli.
Bardzo byłem kontent z mego nowego nabytku. Ogród uprawiałem lepiéj, niż go dotychczas uprawiano, bo wiedziałem, że i na drugi rok będę go obsiewał; pozasadzałem drzewka koło płotu, pod dwoma czeromehami, które rosły na dziedzińcu, urządziłem altankę ze stołem i darniowemi ławkami. Tak mi się mój domek podobał, żem go ciągle przystrajał Nie przewidywałem wtenczas, że tak prędko będę zmuszony porzucić go, i znowu tułaczkę rozpocząć.
Żyliśmy w tym domku razem z moim chłopakiem Nikołką, który przez te półtora przeszło roku zmężniał i wyrósł bardzo; nic w tém dziwnego, bo u mnie miał utrzymanie dobre, jadał to samo co ja, a pracy wielkiéj nie było. Miał on wtenczas lat czternaście, uczciwości był nieposzlakowanéj. Wszystko, co było moje, on nazywał nasze. Jeżeli pieniądze otrzymałem z domu, to mówił: dostaliśmy grosza. Sam z natury był oszczędny, więc i naszego oszczędzał. Do służby wprawił