Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/068

Ta strona została przepisana.

próby większym, niźli był przedtém. Nie myślę ja z nimi się porównywać, zaznaczam tylko tę dążność przyrodzoną, tę potrzebę dzielenia swych uczuć z innymi.
W chwilach spokoju i swobody, prędko zapominamy o doświadczonych niedawno przeciwnościach 1 zmartwieniach; tak jak ptaszyna, która zaraz po burzy znowu piosenkę swoją nuci, tak i my wracamy do życia, wracamy do nadziei.
Trudności, jakie się na mnie zwaliły po powrocie z niewoli, nie zaszkodziły mi, owszém wyrwały mnie z ospałości i dodały mi energii do walczenia o stanowisko niezależne. Wyrwałem się że stósunków, wśród których żyć zamierzałem, i cóż? ta zmiana mi tylko korzyści przyniosła. Rzuciłem gnuśność a przygarnięty zostałem przez ludzi czynu i pracy.
Pociech życia rodzinnego nie znałem. Los rozrzucił nas wcześnie po wielkim świecie, i od téj pory nigdyśmy się wszyscy razem nie złączyli, a jednak serce moje zawsze wzdychało za kółkiem domowém; teraz próżne to już pragnienie. Jednę ziemia przysypała, drugą widzieć tylko mogę przez kraty klasztorne; ale jednéj i drugiej już teraz dobrze.
Raz tylko jeden podczas kilkunastodniowego pobytu mego w Warszawie, już po powrocie z wygnania, zakosztowałem takiego życia, chociaż nie w własnéj rodzinie, ale w domu mego kochanego wuja. Te parę tygodni, przepędzone w gronie jego dziatek, na całe życie pamiętne mi zostaną. Cóż, kiedy to trwać długo nie mogło, oni pojechali w swoją stronę, a ja w swoją, i kto wie, czy się już kiedy z sobą zejdziemy.

XVI.
Kuchnia rosyjska.

Kiedy czytam Walter-Ścota, zwykle dostaję