Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/084

Ta strona została przepisana.

święta? życzę panom jak najlepszéj zabawy.
— A wy Worsonofii Elpitiforowicz dokąd? zapytał Wysoki.
— Wracam do miasta.
— Bądźcie tak łaskawi Worsonofii Elpitiforowicz, nie mówić nic, żeście nas spotkali, wamby z tego nic nie przyszło, a isprawnik mógł by być nie kontent.
— Dobrze, dobrze, słowo honoru wam daję, że nic nie powiem. Wiem, że nie uciekniecie i że powrócicie. Gdybym miał jakąkolwiek wątpliwość, zaraz bym kazał was aresztować.
— Jeżeli chcecie, rzekłem, to gotowi jesteśmy z wami powrócić.
— Ale nie, jedźcie sobie z Bogiem.
Konie były zaprzężone, uścisnęliśmy mu rękę, serdecznie dziękując za jego grzeczność i ruszyliśmy daléj.
Ujechaliśmy już pół drogi; teraz wypadało nam przebyć las długi na trzy mile, tuż za lasem stała ostatnia stacya, z któréj do Girkonta było już nie daleko, tylko dwie milki.
Podczas wielkich śniegów — a w téj porze grubo leżały, w poprzek drogi tworzą się ogromie doły nazwane w Rosyi uchaby, te doły są czasem na łokieć głębokie, trzeba bardzo dobrych sanek, by wytrzymały te gwałtowne uderzenia, szezególniéj, jeżeli się prędko jedzie. I dla jadących te wstrząśnienia są nieznośne, ale ponieważ są nieuniknione, trzeba przeto je spokojnie znosić. W lesie uchaby są częstsze, co chwila zatém doznawaliśmy niemiłosiernych wstrząśnień, ale to nie wstrzymywało naszéj szalonéj jazdy, dodawało jakoby bodźca naszym jemszczykom, którzy po każdym dole, zacinali rącze konie krzycząc: „Eh wy sokoliki! Eh wy udałyje! (dzielne) Eh wy orły!“
Moje przewidywania spełniły się i modlitwa Wysokiego została wysłuchaną. Prawie w samym