ostatnia nareszcie kuchnią; reszta domu użytą jest na obory, stajnie, wozownie, składy itp.
Do takiéj izby wprowadził nas Girkont zziębniętych, znużonych i niewyspanych.
Wysoki uderzył głową o połati, zaklął i zawołał do Girkonta.
— Nie mógłeś to wyrzucić tego szkaradztwa? a nie naśladować Moskali? O mało głowy sobie nie rozbiłem.
— Dla czegożeś taki wielki urósł?
Zaczęliśmy zrzucać z siebie futra i jak to zawsze bywa po drodze, przeciągać się i ziewać, a Stepanida, gospodyni Girkonta dmuchała, co sił, w samowar, żeby się jak najprędzéj zagotował.
— Ale wie pan co? rzekł Wysoki, zimno u tego Girkonta jak w psiarni, chodźmy na połati, tam się ogrzejemy.
— Zaczynasz się już godzić z połatiami, powiedział Girkont, biorąc z szefy filiżanki.
Wleźliśmy na połati i istotnie było tam ciepléj, Wysoki nawet przeszedł na piec i tam podano nam herbatę, a wypiwszy po kilka filiżanek, niebawem zasnęliśmy.
Nie długo jednak mogliśmy wypoczywać, naraz rozniosła się po wsi wiadomość, że dwóch jakichsiś bardzo bogatych panów przyjechało do Girkonta, i że jeden z nich graf. Nie mogli sobie tego wieśniacy wytłómaczyć, co to jest graf, ale słyszeli od powracających żołnierzy, że grafy bywają przy cesarzu, więc chcieli się koniecznie przypatrzyć, jak on wygląda i dla tego téż zaczęli się schodzić do Girkonta, który nie mógł ich wypędzić od siebie, bo to rzecz nie praktykowana w Rosyi, żeby komu kazać wyjść z izby, tylko zalecił im, żeby byli cicho i żeby nas nie budzili.
Wieś Bereznawłock, w którój mieszkał Girkont, liczyła może ze 200 chat a przytém było w téj wsi uprawlenie, t. j. że tu mieszkał starszyna
Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/087
Ta strona została przepisana.