Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/092

Ta strona została przepisana.

sił, bym raczył pozwolić dziewkom śpiewać i tańcować.
— Pust' pliaszut (niech tańcują), odpowiedziałem.
Starszyna dał znak, dziewki wzięły się za ręce, uformowały wielkie koło i zaczęły pieśń o prześlicznéj nucie, tylko zanadto monotonnie śpiewaną i sunęły wkoło, trzymając się zawsze za ręce. Pieśni rosyjskie są wogóle prześliczne, dziwnie rzewne, może gdyby były inaczéj śpiewane, ładniéjby się jeszcze wydały, ale straciłyby niezawodnie swoją oryginalność.
Po téj pieśni nastąpiła druga, potém jeszcze inna, a dziewczyny zawsze jednakowo w koło chodziły.
Po niejakim czasie wyjąłem czemprędzéj papierek z pugilaresu i oddałem go jednéj z dziewczyn, aby się podzieliły i oświadczyłem, że mogą sobie iść do domu.
— Czybyście nie posłuchali skazek (bajek)? zapytał starszyna. Mamy doskonałego bajczarza, mogłoby was to zająć.
— Pust' gawarit (niech mówi), odpowiedziałem.
Takie opowiadania są w ogromném poszanowaniu w Rosyi; najczęściéj prawią skazki dymisyonowani żołnierze, gdy powrócą do domu; mają oni taką zadziwiającą pamięć, że raz posłyszawszy bajkę, prawie co do słowa ją powtórzą, nie bacząc na to, że opowiadanie trwać musi czasem parę godzin. Szczególniéj w zimie, gdy nie ma roboty w polu i tylko baby przędą w domu, bajczarze ci są bardzo wzięci i poszukiwani.
Zjawił się wnet zapowiedziany bajczarz, był to jeszcze chłop młody, nosił się pół po chłopsku, pół po wojskowemu, brodę golił, a wypiwszy szklankę wódki, którą mu podał nasz gospodarz,