Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/095

Ta strona została przepisana.

Jeromka wyszedł.
W kilka chwil wniesiono znowu ogórek takiéj wielkości, że dwunastu tęgich chłopów ledwo go unieść mogło.
— A takie ogórki czy macie? zapytał król Fumki.
— Najjaśniejszy Panie! U nas zarodki ogórków są większe: i tak, kiedy byłem jeszcze w służbie, miałem pod komendą rotę wojska, to jest 250 ludzi. Znajdowaliśmy się w marszu i przyszliśmy nad ogromną rzekę, na któréj mostu nie było, ani téż promów nie było można dostać. Było to w lecie, miałem z sobą zapas ogórków dla wojska, kazałem jeden przeciąć na pół w podłóż, wyrzucić ziaroka i spuścić jednę połowę na wodę. Cała moja rota z bagażami i furgonami w niéj się pomieściła, z ziarnek mieliśmy doskonałe wiosła i szczęśliwie, jak na jakim okręcie, przebyliśmy rzekę. A jeżeli mi nie wierzycie, Najjaśniejszy Panie, spytajcie się mego dieńszczyka Jeromki.
— Zawołać mi tu zaraz Jeromki, rzekł król do swojego dworzanina.
Jeromka niebawem się zjawił.
— Czy to prawda, co twój pan utrzymuje, zapytał go król i powtórzył słowa Fumki.
— Nie mogę wiedzieć, Najjaśniejszy Panie, bo przyjąłem służbę u mojego pana, gdy już miał dymisyą, ale w ogrodzie u nas to dopiero rosną, ogórki — ale niech Najjaśniejszy Pan posłucha: Raz było to w jesieni, przyjechali do mego pana goście, na drugi dzień wyruszyliśmy na polowanie z chartami; było 12 panów, a każdy z nich miał 12 ludzi, a każdy z ludzi miał 12 chartów; pomyka zając, psy lecą za zającem, my za psami. Zając wskakuje do ogrodu, psy za nim, my za psami. Na grzędzie leżał ogórek, nasiennik i miał z boku małą wygniłą dziurkę, zając do niéj wpada, psy za zającem, my za psami; ale tak się szarak mu-