Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/097

Ta strona została przepisana.

dobna powtarzać tego, co mówił, dość, że skończyło się na tém, że po wielu figlach i przejściach udało się kapitanowi Fumce, zawsze z pomocą swego dzieńszczyka, Jeromki, pozyskać rękę królewnéj. Przy zaślubinach daną była wspaniała uczta, na któréj, rzekł kończąc bajarz, i ja się znajdowałem.
Tak, jak z pieśni ludowych możemy sądzić o charakterze ludu, tak samo i z bajek, które są właściwe rosyjskiemu narodowi, możemy wnioskować o jego usposobieniach. Słyszałem setki tych opowiadań, jednak nigdy, w żadném, uczciwość nie odnosi zwycięztwa. Najczęściéj chytrość, przebiegłość tryumfuje, a czasem tylko bohaterska odwaga.
W istocie takim jest lud moskiewski; u niego czest’ (honor) idzie w parze z rozumem, a rozum zasadza się na tém, żeby nie zostać złapanym na gorącym uczynku. Jeżeli są uczciwi, to tylko z obrachowania.
Po skończoném opowiadaniu dano wieczerzę, składającą się wyłącznie z ryb dobrych gatunków, ale fatalnie przyrządzonych; po wieczerzy, pożegnawszy gospodarza i wszystkich jego gości, odjechaliśmy do domu. Przyznam się, że mnie te całodzienne odwiedziny i sztywność, którą trzeba było zachowywać, bardzo zmęczyły, to téż z przyjemnością powitałem domek Girkonta.
— Dzielnie nam się udało! zawołał Wysoki, gdyśmy sami zostali. Pop był niezrównany, kiedy dawał błogosławieństwo.
— A starszyna? jaką nam ucztę wyprawił, dodał Girkont. Chciałeś pan rozmaitości, to ją pan masz. Jutro rano pewno się wszyscy zbiorą, żeby panom podziękować za ich łaski.
— Już mię potężnie znudzili, odpowiedziałem.
— Nic nie pomoże, rzekł Wysoki, kiedyśmy