i że isprawnik najwłaściwiéj postąpi, gdy pośle zaraz za nami w pogoń.
Isprawnik nie wziął rzeczy tak gorąco, odłożył całą sprawę do dnia następnego, i przewróciwszy się na drugi bok, zasnął.
Nazajutrz posłał po kilku naszych, z którymi w bliższych zostawałem stósunkach, wypytywał ich, czy rzeczywiście miałem zamiar uciekać, ci zaręczali, że nie. Następnie pojechał on do mego mieszkania, bo chociaż wzywał do siebie Nikołkę, ten iść nie chciał, mówiąc, że jest sam i że nie może domu opuścić. Nikołka był chwacki chłopak, nas tak często słyszał z lekceważeniem mówiących o isprawniku, że sam nauczył się mieć go za nic; to téż wcale się nie zmięszał za przybyciem takiéj wysokiéj figury. Isprawnik zaraz ostro z góry wsiadł na niego „Twój pan uciekł!“ „Nie może być“, odpowiedział Nikołka, „poczekajcie parę dni a pewno wróci.“ „Łżesz gałganie! on uciekł.“ „Gdyby miał zamiar uciekać, odpowiedział Nikołka, toby był zabrał z sobą wszystkie pieniądze, a jednak tu coś zostawił.” „Gdzie? pokaż”, zawołał isprawnik. Nikołka otworzył stolik, a tam leżało do stu rubli rozrzuconych w szufladzie. „Oddaj mi te pieniądze do schowania”, mówił isprawnik. „Nie, Iwan Leońtiewicz, baryń mi je zostawił, to téż jemu tylko oddam jak powróci”, i co tchu zamknął szufladę, a klucz schował do kieszeni. „On naumyślnie zostawił pieniądze, żeby nas oszukać.“ „Nie wiem, odpowiedział mój wierny chłopak, ale gdyby miał zamiar uciekać, toby psa z sobą nie brał, a Durak z nim pojechał“ „Ty sam durak“, zawołał isprawnik i gniewny odjechał.
Nasz Iwan Leońtiewicz był człowiek hytry, nie napróżno go lisem przezywano, nie chciał on brać na siebie odpowiedzialności w obliczu Polonii za wysłanie za nami pogoni, to téż kazał policmaj-
Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/106
Ta strona została przepisana.