Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/112

Ta strona została przepisana.

— Czy pan nie rodak?
— Tak jest, odpowiedział. — A jak godność pańska?
— Nikodem Niemirycz, z Rawskiego.
Znałem kilku Niemiryczów przed laty w Warszawie i w Sandomierskiém, postanowiłem zatém, że będę się starał usłużyć temu nieszczęśliwemu.
Prowadzono go do naczelnika inwalidów, kapitana Ośietrowa, poczciwego staruszka. Poszedłem za nimi, sądząc, że potrafię wyrobić, aby zezwolono Niemiryczowi zatrzymać się u mnie i aby nie odesłano go do więzienia. Ale moje starania okazały się próżnemi, nie zła chęć kapitana była tego przyczyną, tylko istotna niemożność; gdyby się było odkryło, kapitan byłby poszedł pod sąd, i kto wie, coby się z nim stało. Jedyna rzecz, na którą wyrobiłem sobie pozwolenie, była, że w każdéj chwili będę mógł odwiedzać Niemirycza w więzieniu, oraz że będę mógł posyłać mu jedzenie.
Od kapitana odprowadziłem go do wrót więziennych, żeby go polecić smotrycielowi (inspektorowi) nie złemu człowiekowi, ale nadzwyczaj chciwemu; to téż wsunąłem mu pocichu rubelka w rękę a on obiecał mieć najtkliwsze o więźniu staranie.
Dwa dni bawił Niemirycz w Solwyczegodsku; opowiedział mi swoje biedy, w porównaniu musiałem uważać mój los za szczęśliwy. Skazany w 1863 roku do ciężkich robót, był wysłany do Nerczyńska. Nerczyńsk jest odległy od Warszawy o dwa tysiące mil. W skutek manifestu Wierzbołowskiego w 1866 roku został z katorgi oswobodzony i zesłany na posilenie; rok późniéj w skutek usilnych starań, karę jego zmniejzono i przeznaczono mu na mieszkanie Wołogodską gubernią. Wyszedł w pochód w lipcu 1868 roku a przybył do Solwyczegodska w październi-