wyczegodskim; wzięty do wojska, odbył kampanią 12 roku i znajdował się pod Paryżem. Zawsze jako prosty żołnierz bił się w Turcyi, następnie u nas w 31 roku. Nakoniec po 25 latach słażby mianowano go oficerem, wiadomo, jak było trudno za cara Mikołaja nie szlachcicowi dosłużyć się rangi oficerskiéj, to téż takich przykładów bardzo mało się napotykało. Otrzymawszy stopień oficerski, prosił się o przeniesienie do swojéj gubernii; pomału dosłużył się rangi kapitana, i mianowany został komendantem inwalidów w Solwyczegodsku; naczelnicy bardzo go uważali i szanowali, chociaż Osietrow ledwie umiał podpisać swoje nazwisko.
Słowa te pewno cię nie dojdą, mój zacny dobroczyńco; może już w téj chwili nie żyjesz, ale miło mi zapisać tu twoje nazwisko i choć drobnostką odpłącić twoją bezinteresowną dobroć, którą w każdéj chwili u ciebie znajdowałem; nic nie straciłeś, to prawda, ale tyś pieniądze, których mi tak hojnie udzielałeś, uważał za stracone.
Lato jak lato, łatwiejsze było do przebycia; najprzód nie potrzebowałem drzewa na opał, powtóre mogłem się obyć bez światła. Zacząwszy od połowy maja, aż do końca lipca nie ma tam prawie nocy, słońce zachodzi ledwo na parę godzin, ale zorza świeci ciągle, o północku czytać można jak w biały dzień. Otóż ta jednostajność nuży niezmiernie, dnie wydają się długie, bez końca. Podczas tych dni letnich najczęściéj sypialiśmy w czasie upałów południowych, a czuwali całą noc. Dopiero nad ranem kładliśmy się do łóżka. Lato przynosiło nam jeszcze te korzyści,