Strona:P Féval Pokwitowanie o północy.djvu/154

Ta strona została przepisana.

Katti usiadła na łóżku, zaczekała chwil kilka nieruchoma i pogrążona w głębokiej zadumie. W kwadrans po odejściu Owena, wstała, przywdziała burnus i wyszła.
— Tak, muszę to spełnić! — szepnęła z cicha, — jeżeli Łukasz Neale mój ojciec wróci jeszcze nawiedzać mnie w nocy, nie będzie mógł mi wyrzucać, żem nie pomściła jego śmierci!
Przeszła przez wspólną salę nie rzekłszy ani słowa do Jermyna, który jej nawet nie spostrzegł i poszła także do Galway.
Szła za czterema Mac-Diarmidami, może w odległości jednej mili.
A za nią, także o milę i Ellen dążyła do miasta okręgowego.
Ale młoda dziewczyna nie odważyła się przejść przez wspólną salę.
Okno jej pokoju dawało widok na pole i nie trudno było niem się wydostać. Tą też drogą wyszła Ellen, dawszy wprzódy majorowi łagodzący napój, by leżał spokojnie na łóżku.
Mała Peggy przyrzekła jej, że będzie czuwać nad rannym, że nie wyjdzie z pokoju i nikogo, pod żadnym pozorem nie wpuści.
Mac-Diarmidowie, jak widzieliśmy, udali się do trybunału.
Katti poszła wprost do mieszkania pułkownika Brazera.
Ellen krążyła po mieście i badała zwłaszcza protestantów, o szczegóły tyczące się majora.
Katti zastała Brazera pośród oficerów, którzy dniem wprzódy byli jeszcze pod rozkazami Percy-Mortimera.
— Jestem córką Łukasza Neale, zamordowanego przez sprzysiężonych Molly-Maguires, — rzekła, — i wiem gdzie oni odbywają swe schadzki.
Brazerowi, na tę wiadomość twarz się rozjaśniła i wprowadził młodą kobietę do swego apartamentu Był to stary żołnierz, jakich wielu, zazdrosny, płytkiego umysłu i serca, ale równie ostrożny jak śmiały. Długo badał córkę Łukasza Neale, egzaminował ją na wszystkie strony i zręcznie starał się dowiedzieć prawdy.
— Kto ci to wszystko opowiedział? — zapytał wreszcie.
— Widziałam sama, — odpowiedziała Katti.
— A jakże będziemy wiedzieli, że sprzysiężeni zeszli się na schadzkę?
— Gdy się mają zebrać, ogień gore na szczycie Ranach-Head, od dziewiątej wieczór aż do północy. Poślij pan statek z żołnierzami, niech zarzucą kotwicę naprzeciw przylądka. Gdy ujrzą ogień, niech wylądują i mordercy zostaną ukarani.
Brazer namyślił się przez chwilę.
— A któż mi za ciebie zaręczy? — zapytał jeszcze.
— Moje życie, — odpowiedziała młoda kobieta. Pozostanę tu jako zakładnik, dopóki mój ojciec nie będzie pomszczonym.
Trudno było wątpić, na fizyognomii Katti, energicznie malowała się szczerość, stary żołnierz przyglądał się jej czas jakiś ukradkiem, potem uśmiechnął się zacierając ręce z zadowoleniem.
— Jesteś wierną poddaną Jej Królewskiej Mości, — rzekł. — Aczkolwiek nie wątpię o prawdzie twych słów, zostaniesz jednak z nami, potrzebuję mieć zakładnika, który.by mi ręczył za bezpieczeństwo królewskich żołnierzy. Gdyby ten nędzny Percy, był bardziej przezornym, nie opłakiwalibyśmy dzisiaj śmierci tylu poległych!
Zadzwonił, zjawił się lokaj, który zaprowadził Katti do pokoju, gdzie ją zamknięto.
Zostawszy samą, biedna kobieta zachwiała się w swem przekonaniu. Straszna wątpliwość rozdarła jej serce. Zaczęła drżyć i płakać.
Spełniła dzieło zemsty! Ale jeżeli ją Owen oszukał...
Owen! gdyby jej doniesienie i jego zgubiło!
Samotność, jak ołów ciężyła na jej duszy, nieokreślona trwoga przerażała ją, chciała się modlić, ale jakaś zapora dzieliła ją od Boga, który nie usłyszy jej modłów.
Podczas gdy Katti przebywała w więzieniu, Ellen powracała do domu. Nie dowiedziała się wszystkiego czego pragnęła, przekonała się jednak, że wrogowie Mortimera chcą skorzystać ze sposobności by go zgubić. Major, zjawiając się obecnie w Galway, naraził by się tylko na pewne i groźne niebezpieczeństwo.
Ellen, wracając do domu, dręczyła sobie wciąż umysł, szukając środka ratunku. Pozostawało jeszcze kilka godzin, do końca zawieszenia broni umówionego z Jermynem, ale po upływie których, major nie mógł pozostawać dłużej pod jej dachem. Wszystkie środki obrony wobec najmłodszego Mac-Diarmida już były wyczerpane i jeżeli Jermyn przystał na zawieszenie broni, to zapewne już tego żałował i gniew jego musiał tylko wzrastać w skutek chwilowej niemocy.
Trzeba zatem było, bądź co bądź, oddalić Mortimera. Lecz gdzie go zaprowadzić?
Na to pytanie, Ellen nie umiała znaleźć odpowiedzi.
Przyspieszyła kroku, niespokojna i lękając się niebezpieczeństw, które mogły powstać podczas jej nieobecności.
Aż do pół mili od folwarku szła zwykłą drogą, odtąd skręciła w bok i poszła na około polami, dla zmylenia czujności Jermyna.
Nie było to jednak rzeczą łatwą. Jermyn bowiem, wyszedłszy z odrętwienia, w którem go zostawiliśmy, wpadł w atak prawdziwej gorączki.
Dręczony niepokojem, nad którym nie mógł zapanować, wyszedł z domu i położył się na murawie wśród krzaków, niedaleko od domu.