Strona:P Féval Pokwitowanie o północy.djvu/79

Ta strona została przepisana.

Mac-Foote uśmiechnął się i mrugnął znacząco oczami.
— Masz słuszność szanowny kolego, dziękuję ci za uwagę. Stary Milesie, wiesz że jesteś oskarżony, iż w nocy, gdy zamordowano Lukassa Neale, byłeś w tłumie morderców ukryty pod burnusem Molly-Maguire.
— To fałsz, — odpowiedział starzec.
— Słyszano tej nocy nazwisko Mac-Diarmid wymówione wśród bagnisk.
— Moi synowie i ja spaliśmy spokojnie w folwarku Mamturhs.
— Czy masz świadków dla potwierdzenia twych słów?
— Mała Peggy, parobek Joyce i szlachetna Ellen, mogą to stwierdzić przysięgą.
Sędzia ruszył ramionami.
— Sługa, — mruknął, — parobek i krewna... panie pisarzu, proszę zapisać, iż nie ma świadków.
Obydwaj Mac-Diarmidowie nie ruszyli się nawet. Pozostali spokojni i pełni godności, ojciec wsparty na ramieniu syna.
— Ależ to nikczemne kłamstwo, — szepnęła Frania, na twarzy której, tak zawsze spokojnej, malowało się niezwykłe oburzenie.
— Ciszej moja panno, — odezwała się Fenella. — Czyż nie wiesz, że procedura sądów zmienia się stosownie do kraju. A ten sędzia bardzo mi się podoba.
— Szanowny kolego, — rzekł Mac-Foote, — czy nie chciałbyś sam zadać kilku pytań oskarżonemu.
— Nie mam do tego prawa panie Mac-Foote, — odpowiedział Daws, — ale chciej mu powiedzieć, w jakie położenie stawiają go nowe zeznania świadków, których odnaleźliśmy.
Żaden muskuł nie zadrżał na twarzy Milesa; ale Morris widocznie pobladł.
Frania, która miała weń utkwione oczy, uczuła w sercu trwogę i łzy stanęły jej w oczach.
Mac-Foote przez chwilę namyślał się.
— Muszę ci oświadczyć Milesie Mac-Diarmid, — rzekł wreszcie z pewną uroczystością, — iż położenie twoje bardzo się zmieniło. Dotąd sąd był tylko moralnie przekonany o twojej winie, ale dowodów brakło i nasz sprawiedliwy trybunał, musiałby się ostatecznie uwolnić. Teraz jednak pozyskaliśmy te dowody, których nam brakowało.
Mac-Foote zatrzymał się by zobaczyć, jakie wrażenie wywarły jego słowa. Ale Miles pozostał niewzruszony jak skała. Swoim łagodnym i dumnym zarazem wzrokiem patrzał sędziemu prosto w oczy. Nad jego wiekiem zoranem czole, jaśniała aureola rezygnacyi.
Morris, pozornie przynajmniej, był teraz równie spokojnym jak ojciec.
— Badaj pan dalej, panie Mac-Foote, — rzek podintendent policyi.
— Szczególniejszy ten człowiek, niczego się nie lęka! — mruknął sędzia. Słyszałeś com powiedział, Milesie Mac-Diarmid? — rzekł głośno, — posiadamy dowody. A dostarczyli ich nam, słyszysz mnie? trzej świadkowie, którzy widzieli, iż niosłeś kaganiec od ruin opactwa Glanmore aż do folwarku nieszczęśliwego Łukasza Neale.
Morris konwulsyjnym ruchem, ścisnął pięści.
— To nikczemne! — szepnął.
A w głębi serca Frania powtórzyła: To nikczemne!
Ona już była przekonaną. Niewinność tego starca, którego nie znała, wydawała jej się oczywistą. Przysięgłaby za niego z najczystszem sumieniem, przysięgłaby choćby na zbawienie swoje.
Starzec zwrócił się do syna i poważnym gestem kazał mu milczeć.
— Mości Allanie, — rzekł Mac-Foote, — stań no proszę obok tego młodzieńca i jak tylko się odezwie, wyrzuć go za drzwi.
— Wielmożny sędzia ma słuszność, — mruknął Mikołaj wedle zwyczaju.
Allan strasznie zaklął i stanął z groźną miną przy Morrisie.
— I cóż ty na to starcze? — rzekł Mac-Foote tryumfującym głosem. — Trzech świadków! nie potrzeba tylu, by cię zaprowadzić na szubienicę.
— Ciało moje należy do was, — odpowiedział Miles, — ale dusza tylko do Boga. Dosyć już długo żyję, by potrafić umrzeć.
— Jakże to dramatyczne! — szepnęła Fenella Daws. — Na honor Franiu, ten prostak znakomicie to powiedział. Gdyby wzrok był tylko bardziej ponury i głos więcej rozdzierający, zrobiłby w tearze DruryLane ogromne wrażenie.
Frania trzymała rękę na sercu, wzruszenie dusiło ją.
— To tylko frazesa starcze! — krzyknął sędzia. — Zobaczymy co powiesz na publicznem posiedzeniu. W Piśmie Świętem powiedzianem jest: „Pozbądźcie się grzechu pychy” i litość prawdziwie bierze widzieć człowieka stojącego już nad grobem, tak uparcie trwającego w błędzie.
— Sędzio Mac-Foote, — rzekł Miles Mac-Diarmid cichym głosem, — wiesz przecie dobrze, iż jestem niewinnym.
Sędzia widocznie się zmięszał. Zaczął się oglądać na prawo i na lewo, dopiero spotkawszy obojętny wzrok Jozuego Daws, nabrał otuchy.
— I to także efektowny epizod, — rzekła Fenella.
— Tyś niewinny! — mówił sędzia udając oburzenie, by ukryć swoje pomięszanie. — Znieważasz sąd Milesie Mac-Diarmid!
— Jestem biednym starcem, sędzio Mac-Foote, wybacz mi, jeżelim cię obraził.... Ale starego Milesa znają już od lat sześćdziesięciu między jeziorami i mo-