Strona:P Féval Pokwitowanie o północy.djvu/80

Ta strona została przepisana.

rzem. Wiedzą wszyscy co on myśli o Molly-Maguire i o innych sprzysiężonych tego rodzaju. Ludzie wiedzą to, a jeżeli tu mego zdania nie powtarzam, to dla tego sędzio, iż ty jesteś protestantem, a w moich oczach ci nieszczęśliwi są tylko zbłąkanymi braćmi. Ale zapytaj pierwszych lepszych stu przechodniów, których spotkasz na ulicy wyszedłszy ztąd, zapytaj ich: czy stary Miles niósł kaganiec, odpowiedzą ci wszyscy, rozumiesz mnie sędzio, wszyscy.... Stary Miles wolałby umrzeć, niż być nieposłusznym swemu ojcu O’Conellowi!
Obydwaj Anglicy skrzywili się usłyszawszy nazwisko oswobodziciela.
— To nie ma nic do rzeczy, starcze, — odpowiedział Mac-Foote, — badanie pierwszych lepszych przechodniów na ulicy, sprzeciwiało by się wszelkim zasadom. Sąd ma świadków, którzy przysięgli na krucyfiks.
— Są oni tacy biedni! — przerwał Miles Mac-Diarmid głosem, w którym nie czuć było gniewu. Tyle cierpią oni i ich dzieci. Sędzio! w kraju, gdzie głód panuje, nie trudno jest kupić świadków. Nie mam żalu do trzech Irlandczyków, którzy krzywoprzysięgli wobec krucyfiksu. W Imie Boga, który przyjmie moją duszę, przebaczam im! I tobie też przebaczam sędzio, który uczysz drugich kłamstwa... przebaczam ci jako jedynemu winowajcy... i proszę Boga by się ulitował nad twoją duszą w godzinie śmierci.
Twarz sędziego Mac-Foote z zieleniała pod białą peruką. Nawet Jozue Daws zbladł, gdyż apostrofa starca do niego zwłaszcza odnosić się mogła.
Frania wstała, oko jej błyszczało zapałem. Fenella zaś, nie zdolna odczuć prawdziwego wzruszenia, pisała w swych notatkach: „Bezczelna zuchwałość zbrodniarzy w Irlandyi”.
W sali zapanowało głuche milczenie. Tylko słychać było zgrzyt pióra pisarza zapisującego skwapliwie pytania i odpowiedzi. Morris ściskał ojca w objęciach ze łzami dumy i nadziei.
Daws szepnął sędziemu kilka słów na ucho, ten dał znak dozorcy.
Allan schwycił starego Milesa za kołnierz. Morris podniósł rękę i dozorca ujęty za ramię, padł na kolana.
— Wydobądź twój nóż dozorco! — krzyknął Daws pieniąc się ze złości. On stawił ci opór, prawo pozwala ci się bronić!
Morris stał zasłaniając ojca, z rękami skrzyżowanemi na piersi. Dozorca usłuchał. Zerwał się na nogi i krzyknąwszy ze wściekłością, wydobył nóż z pochwy....
— Franiu! panno Fanny! — krzyknęli jednocześnie Jozue Daws i Fenella, — co robisz? co robisz!?
Młoda dziewczyna, idąc za pierwszym popędem serca, rzuciła się pomiędzy Morrisa i dozorcę. Nóż tegoż zadrasnął zlekka jej szyję i krople krwi padały jej na suknię. Morris zdziwiony, schwycił ją padającą w swoje objęcia.
Wzrok ich skrzyżował się. Spojrzenie młodej dziewczyny wyrażało poświęcenie, jakiego tylko kochająca kobieta jest zdolną. Morris widział ją dopiero po raz drugi.
— Dzięki ci pani, — wyszeptał...
Usta Frani uśmiechnęły się.
— On jest niewinnym, — rzekła z cicha, — wiem o tem, czuję to! Chcę dopomódz panu by go ocalić!
Daws, zeszedłszy z estrady, przybył wydobyć siostrzenicę z objęć Morrisa i chustką obwiązał lekką ranę młodej dziewczyny.
— Odprowadzić więźnia! — rzekł Mac-Foote, cały drżący.
Obydwaj Mac-Diarmidowie wyszli wraz z dozorcą i z klucznikiem.
— Morrisie! mój chłopcze, — r ekł Allan, — niech mnie dyabli porwą, jeżelibym cię nie zabił, gdyby nie ta ładna panienka, która cię zasłoniła. Piękna dziewczyna, nie ma co mówić! Tak jest, byłbym ci wpakował mój nóż w piersi.
— Tak jest, pan Allan byłby to zrobił, — szepął Mikołaj.
— Ale nie gniewam się na ciebie Morrisie, gdyż bądź co bądź, syn ma prawo ujmować się za ojcem.... Stawiłeś jednak opór władzy... wynoś się, wierzaj mi, zanim mi dadzą rozkaz zatrzymania cię pod kluczem.
Dozorca Allan, poczciwina, mówiąc to, wyglądał jak okrutna hiena.
Miles podziękował mu wzrokiem.
— Rozłączmy się moje dziecko, — rzekł, przyciskając go do piersi.
Syn i ojciec długo pozostali uściśnięci; poczem Morris wyrwawszy się z objęć starego, poszedł szybkim krokiem ku bramie więziennej. Przechodząc przez podwórze przyległe do sali badań, usłyszał swe nazwisko wymówione ponad swoją głową. Podniósł oczy i ujrzał twarz Frani wychylającą się z jednego z okien pierwszego piętra.
Młoda dziewczyna miała uśmiech na ustach, ale łzy w oczach:
— Ocalemy go! — szepnęła z cicha.
Morris chciał podziękować, ale Frania zniknęła.