Strona:P Féval Pokwitowanie o północy.djvu/99

Ta strona została przepisana.

się nie lękam, ja jestem pewną! Posłuchaj! Od tej pory widziałam niejednokrotnie Maryę Wood, a zawsze straszyła mnie tajemniczemi groźbami. Kilka razy zaczepiała mnie, czy to w parku, czy w kościele, by mi powiedzieć coś strasznego i nieokreślonego o pierwszej żonie milorda. Widzieli ludzie to biedne dziewcze z Irlandyi, Franiu, w przeddzień jej śmierci w ogrodzie willi Montrath, a nazajutrz, zamknięto jej grób! Gdy słudzy nasi o niej mówią, to bledną, a dziwne wieści krążą nawet w salonach naszego świata.
Frania słuchała uważnie, usiłując nie pokazać swych obaw przyjaciółce, ale opowiadanie to uczyniło na niej wrażenie; zaczynała i ona domyślać się jakiejś zbrodni w przeszłości i lękać się o przyszłość.
Usiłowała jednak uśmiechać się i Georgiana wydawała się uspokojoną prawie, jej serdecznemi pieszczotami.
— Zostaniesz ze mną Franiu, wszak prawda? rzekła, — nie opuścisz mnie? dopóki tu będziesz, czuć się będę spokojniejszą.
— Zostanę, kiedy sobie tego życzysz moja droga, twoje obawy są przesadzone i niczem nie usprawiedliwione, ale zostanę jeżeli tego pragniesz.
Młoda kobieta przycisnęła rękę Frani do serca.
— Dzięki ci, dzięki, — rzekła. — Ale nie probój uspokajać mych obaw, gdyż je sama podzielasz. Odgaduję twoje dobre serce Franiu, ty mnie rozumiesz i drżysz o mnie w głębi duszy... a lękałabyś się jeszcze bardziej, gdybym ci mogła opowiedzieć szczegółowo moje spotkania z tą kobietą, strach milorda, gdy widzi, iż się ona do mnie zbliża, jego niewolniczą uległość wszystkim rozkazom tej dziwnej istoty i różne wieści, jakie się o moje uszy obiły.
Sama nie wiedziałam co o tem sądzić, aż do chwili, gdy się od mojej pokojowej dowiedziała, iż ta pani Wood była kiedyś służącą Jessy O’Brien.
Zrozumiałam wtedy powody nadzwyczajnej rozrzutności lorda Montrath, gdyż ta kobieta nie posiada złamanego grosza Franiu, a miliony, które wydaje, pochodzą z mych dochodów i z dochodów lorda Montrath.
Odkrycie to dało mi ostatecznie klucz zagadki. Przypomniałam sobie wszystko, co mi powiedziała Marya Wood i każde z jej słów nabrało strasznego znaczenia.
Była ona wspólniczką albo powiernicą zbrodni, wiedziała o wszystkiem i groziła z dowodami w ręku.
Gdybyś wiedziała jak się jej lord Jerzy obawia. Uciekając przed nią zawiózł mnie do Francyi zaraz po naszym ślubie, mieliśmy spędzić trzy miesiąc w Paryżu. Nazajutrz po naszem przybyciu, poszliśmy na operę, nagle drzwi od loży się otworzyły i Marya Wood usiadła pomiędzy mną i milordem.
W kilka godzin później pojechaliśmy do Włoch. W Neapolu, na pierwszym kroku, spotkaliśmy znowu tę kobietę. Wszędzie rozrzuca złoto, gdyż złoto nic ją nie kosztuje. Dla niej nie ma przeszkód ani odległości. W Rzymie, w Medyolanie, w Wenecyi, wszędzie ją spotykaliśmy. W Szwajcaryi, w Niemczech wiecznie ona, wiecznie! wiecznie! wiecznie!
Wróciliśmy do Londynu, gdzie w ślad za nami przybyła.
Wiele już razy chciałam uciec do mego ojca i wszystko mu wyznać! ale zawsze wstrzymywałam się w ostatniej chwili z tak strasznem oskarżeniem. Cóż ci powiem Franiu. Od pierwszych dni naszego małżeństwa, lord Jerzy obchodzi się ze mną łagodnie i czule, mimo to, jestem przekonaną, iż się nie mylę oskarżając go, gdybym się jednak myliła?...
— Biedna Georgiano, — rzekła Frania, której twarz wyrażała głębokie współczucie.
— Wiele czasu tak upłynęło, — mówiła dalej Georgiana, — aż pewnego dnia milord polecił mi przygotować się do podróży do Irlandyi. Trwoga opanowała mnie znowu, większa jeszcze, gdyż w tym zakazanym kraju, nikt mnie w danym razie nie obroni. Ojca mego nie było w Londynie, przed kim miałam się zwierzyć? Ach! Franiu! Franiu! czy widział kto kiedy położenie równie dziwne i równie straszne jak moje!
Od kilku chwil ton głosu milordowej Montrath, zmienił się znacznie. Rzekłbyś, iż wzruszenie jej, z początku szczere, zużyło się potrosze i że teraz już tylko z wysileniem odgrywa rolę nieszczęśliwej ofiary.
Frania była z początku bardzo wzruszoną.
— Są to bardzo romantyczne przygody, — rzekła, w chwili gdy milordowa Montrath odetchnęła, przestawszy mówić i zwróciła ku niebu swe niebieskie oczy. — Pojmuję twój niepokój, kochana Georgiano i podzielam go niemal, gdyż postępowanie tej kobiety wydaje mi się trudnem do zrozumienia. Ale te tajemnice, które nas nieraz tak przestraszają, mogą być spowodowane arcy zwykłemi okolicznościami. Wiedzona mojem przywiązaniem do ciebie, starałam się zasięgnąć wiadomości o twoim mężu i wszyscy, których badałam, przedstawili mnie lorda Jerzego, jako człowieka honorowego i zacnego dżentlemana.
— I ja tak sądziłam, ja także, — wyszeptała Georgiana.
— Ta kobieta, — mówiła dalej Frania, — której zdrowy rozsądek odpychał wszelkie przypuszczenie mające pozory romansu; ta kobieta, prześladująca cię, musi być pijaczką, jest to jedna z tych nieszczęśliwych istot, którym trunek rozum odbiera, a szaleństwo czyni je okrutnemi.
Georgiana poczęła się niecierpliwić.
— Tak nie wiele potrzeba, — dodała jeszcze Frania, — by wytłómaczyć to, co nam się zdaleka strasznem wydaje.