tak umiejętnie ukrywał i pewnego razu postanowiono go ze wszystkich stron otoczyć.
Wiedząc, gdzie się przed nimi ukrywa, łatwiej można było go złowić.
Ujrzały go przelatującego nad krzewem róży.
Złote pręgi, czerwone plamy, aksamit skrzydeł, lśniły jak bezcenne kamienie...
Był tak cudny, że kosztem największego trudu postanowiono go zdobyć.
Iskrzyły się oczęta, zaciskały się piąstki, z ust wybiegały okrzyki: — Ach! ach! jaki prześliczny!
A cudny paź królowej widział tę gonitwę, czuł żądzę dzieci, ale końca swego blizkiego nie przeczuwał. Zanadto był pewny swej kryjówki...
Widząc, że jest otoczony przez prześladowców, wpił się w cudne płatki szkarłatnej róży, okrył się nią, jak płaszczem i czekał odejścia dzieci.
Ale te już go dostrzegły. Widziały, jak w wnętrzu róży się ukrył, podeszły
Strona:Paź Królowej.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —