— Wzdycha! Czy słyszysz różyczko? — pytała dopiero co wyszła z pączka sąsiadka cudnej królowej. — Czego, czego tak smutna?
— Kapryśnica! — odwionęły istki innej, na tej samej gałązce rosnącej róży — ma wszystkie do szczęścia warunki, a czuje się nieszczęśliwa. Pomyśl tylko gdyby to nam słowik tak wyśpiewywał po nocach, gdyby to nam składano wciąż takie hołdy!..
— Czeka na królewicza z bajki! — szepnął głos inny — ha! ha! minęły te czasy, kiedy zjawiał się jakiś rycerz w złotogłowiu i rzucał się do stóp wybranej... Realizm teraz, realizm, — zamarła poezja, prozą żyje twór każdy!..
— Tak, tak, święta prawda, — zamruczała więdnąca od dni paru róża, — miałam krasę, woń cudną i oto umieram samotna...
Tak mówiły towarzyszki królowej ze szmaragdowego kwiatu i dziwiły się ciągłemu żalowi przecudnej róży.
Aż pewnego poranka, gdy słońce
Strona:Paź Królowej.djvu/4
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —