dlitwa nie przychodziła mu na usta. Wciąż na nie wracało jedno tylko słowo: Zemsta! Zemsta nad człowiekiem, który w twarz go uderzył.... jego, który dumny był, wolny i niewinny.... jego!
Potém zastanawiał się, że religia chrześcijańska cierpliwość nakazuje, i że, jeżeli się zemści, sam wtedy umierać musi.
— A śliczna, ukochana novia moja! — jęczał. — Zabiorą mi ją. Rozstrzelają mię, jak psa, i — jak ostatniego zbrodniarza, nie pochowają mnie nawet w święconéj ziemi!
Mówił to sobie, ale policzek twarz mu palił, a ognia tego strumienie deszczu zgasić nie mogły. Rzucił się na ziemię i gryzł trawę, ale zdawało się, że spiż roztopiony w żyłach mu płynie, że mu głowę i piersi rozsadzi. Chwilami szeroko otwierał usta, czując że się dusi, i zaciśniętemi pięściami bił się w piersi, żeby módz tchu trochę złapać.
— A ostrzegałem go przecie! Nie zważał na to! dlaczego? dlatego, że może jakiś ranny w ręku mu skończył? Jakby to nie na jedno wychodziło!... jeden więcéj, jeden mniéj, czy na polu bitwy padnie od kuli, czy od noża, czy....
Nie skończył, bo przy tych ostatnich słowach serce mu bić przestało.
Pomyślał potém, że zawsze był dotąd bez zarzutu uczciwym i dobrym, i że za kilka godzin nie będzie już takim samym....
Ależ przecie ten policzek już go innym uczynił? poniżył go.... Czyż można niżéj jeszcze upaść? Wstrząsnął się cały. Taką czuł nienawiść do Don Ramona, że chciałby módz rzucić się na niego i śpiącego w łóżku udusić. Ale nie.... nie tak! nie tak!
Usiadł na kamieniu, z przemokłéj odzieży ściekała mu woda, a on zaczął nerwowym ruchem targać w dwa pasma rozdzieloną brodę, jakby ją chciał po włosku wyskubać. Miał krzyż, pierś walecznych zdobiący, miał najwyższe otrzymać odznaczenie, a popełnić chciał uczynek podły! Ale postępek Don Ramona jeszcze był podlejszym; bo Pablo stał wobec niego bezbronny, a on bezbronnego zbezcześcił!
Przycisnął sobie dłonie do oczu, bo czuł, że mu w nich wzbiera coś nakształt łez krwawych. W téj chwili nienawidził
Strona:Pablo Domenich.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.