Strona:Pablo Domenich.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

Mało było takich, których oczy pozostały suche i dzielni ci żołnierze na wzgórzu Somorostro zgromadzeni, daremnie przez kilka minut starali się krew zimną odzyskać. Wreszcie generał, głos podniósłszy, zakomenderował, by wojsku całemu defilować kazano przed zwłokami.
— Niestety! czyż to konieczną jest rzeczą? — nieśmiało spytał Francuz.
— Tak, moje dziecko.... wymaga tego karność wojskowa. Ale tam, u stop wzgórza, w kaplicy leżą zwłoki Don Ramona. I wszyscy oficerowie moi defilować będą przed niemi, aby nie zapomnieli nigdy, że niewolno obrazy wyrządzać temu, komu zadośćuczynienia dać nie można.

KONIEC.