wnego znajomego, ex-mechanika okrętowego, który wówczas jako kotłowy, nie wyróżniał się żadnemi specjalnemi uzdolnieniami. Zbadał on dokładnie wszystkie części mechanizmu zegarka, jota w jotę tak samo jak inni zegarmistrze, poczem z wielką pewnością siebie wyniósł wyrok:
— Zbyt gwałtowne tworzenie się pary, — należy przystosować regulator do klapy bezpieczeństwa...
Bez namysłu rozwaliłem mu łeb i sprawiłem pogrzeb na własny koszt.
Mój wujaszek Williams (niestety, obecnie już nieboszczyk) — zawsze mawiał, że: dobry koń jest dobrym póty, póki nie pójdzie do weterynarza, a dobry zegarek — dopóki nie dostanie się do zegarmistrza do naprawy... Ze ździwieniem zapytywał niekiedy wujaszek, gdzie się podziewają ci wszyscy kotłowi, spajacze, kowale, szewcy i rusznikarze, którym kiepsko idą interesy? Ale nikt nigdy nie mógł mu odpowiedzieć na to pytanie.
Strona:Pamiętnik Adama w raju.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.
98