dzieścia cztery, ale przed tamtą, czternastoletnią stawał na kolana, tamtej był wierny, tamtą ubóstwiał...
I prawdę powiedziawszy, to właśnie tamtej mu było brak — dziewczyny podlotka, jakkolwiek również dawał się we znaki brak dobrego wiktu, o który dbała dlań zmarła... Brakło mu także jej pieczołowitości bezustannej. Tak, to również dawało mu się odczuć, chociaż zupełnie inaczej!
Po tej stracie stosunek jego do dzieci stał się jeszcze bardziej serdeczny, jedne z nich odleciały już z gniazda, inne były jeszcze w domu. Wreszcie po roku, w ciągu którego nadokuczał nieźle swym przyjaciołom opowieściami o swojej zmarłej żonie, zaszło naraz „coś niezwykłego“...
Poznał z pewną młodą dziewczyną, podobną do jego żony, gdy ta miała lat czternaście! Ujrzał w tem widomą łaskę miłosiernych Niebios, które snadź pragnęły przywrócić mu jego pierwszą miłość. Zakochał się w niej i — znowu ożenił...
Oto należała do niego. Ale dzieci — a zwłaszcza dziewczynki — zdradzały jawny wstręt do młodej macochy; wstydziły się nawet patrzeć na nią; wydawała się im wprost czemś potwornem ta zdrada ojca pamięci matki, przeto wszystkie opuściły dom rodzicielski...
On jednak był szczęśliwy! Najbardziej zaś był z tego dumny, że wyszła za niego młoda dziewczyna...
— Babie lato! — mówili przyjaciele...
Po roku przyniosła mu w darze dziecko. Od-
Strona:Pamiętnik Adama w raju.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.
120