— Twój cylinder, mój miły, twój!
— Co ty pleciesz! Przecież ja zawsze noszę miękkie kapelusze.
— To też teraz chciałam ci zrobić niespodziankę i... kupiłam cylinder... Będziesz go nosić, jako prezent od swej małej żonusi... Wszak prawda?
— Dzięki ci, droga... Tylko, czekaj-no! Przecież ten cylinder, jak się zdaje, jest używany? Ależ, naturalnie, że używany...
Żona położyła mi głowę na ramieniu, poczem, zawstydzona wyszeptała:
— Wybacz... Widzisz, z jednej strony pragnęłam ci zrobić prezent, a z drugiej, — sam wiesz — nowe cylindry dziś takie drogie! Toteż kupiłam okazyjnie...
Rzuciłem okiem na podszewkę.
— Dlaczego tu inicjały K. C., kiedy moje inicjały są A. A?
— Czyżbyś doprawdy nie domyślał się?.. To ja dałam tu inicjały dwóch słów: „Kocham cię”.
Zdusiłem żonę w uściskach i zalałem się łzami...
— Nie, ty nie będziesz pić tego wina!
— Dlaczego, droga Kasieńko!! Tylko jedną szklaneczkę...
— Ani się waż! To ci szkodzi. Wino skraca życie... A ja wcale nie mam zamiaru zostać samot-