okna w kioskach, rzucać kamieniami w latarnie, wyłamywać żelazne pręty, ochraniające drzewa kasztanowe w tym celu, by nie dopuścić do odcięcia głównego punktu. Gdy to nie poskutkowało, udało się im doprowadzić do furji konie policjantów, które i tak już raz po raz stawały dęba. W tym celu podpalono barykadę z przewróconych omnibusów. Przytem wciąż wyrywano i ciskano kawałkami asfaltu, że jednak była to praca ciężka i nie prowadząca do celu — wzięto się inaczej do dzieła. Poczęto ławać na kawałki pręty żelazne, przyniesione z alei kasztanowej, niszczyć poręcze od schodów; w ten sposób tłum doszedł aż do wielkich, mocnych sztachet. Te również łamano i psuto, przyczem wciąż gdzieś biegano, wracano. Czas mijał. W tym czasie stróżom i ładu porządku nadeszła pomoc z Wersalu — przybyło wojsko. Z policji i z gwardji narodowej tłum drwił i śmiał się, kiedy jednak ukazali się żołnierze — poczęto wołać: „niech żyje armja! niech żyje armja“! Oficerowie ukłonami dziękowali za to przyjęcie. Skoro jednak wojsko wojsko przeszło, wnet zaczęto po dawnemu bójki z policją, łamanie sztachet, bicie szyb.
Nastał wieczór.
Ni stąd, ani zowąd studenci dali hasło:
— Opluć Lose’go!
Pan Losé był prefektem policji. Natychmiast utworzył się olbrzymi pochód pod dom prefekta: by opluć Loségo. Pochód ruszył naprzód, a pozostały tłum gospodarował po dawnemu. Pomyślałem sobie, że
Strona:Pamiętnik Adama w raju.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
79