puszczają a dziecko przyjmują. Wiele z takowych dzieci źle urodzonych na ostrość powietrza wystawionych umiera, dlatego małe wkupne postanowiono. Są także rodzicy znaczni majętni, którzy nie lubiąc słuchać płaczu dziecinnego w domu oddają swoje dzieci na wychowanie do tego szpitala, płacąc od nich według zgody lub szczodrobliwości; takich dzieci nie mieści się więcej w jednej izbie jak ośmioro; każde ma swoją mamkę a czasem i piastunkę, pod dozorem jednej statecznej białogłowy świeckiej, która ma złożenie osobne przy izbie, panny albowiem miłosierne nie mają za przyzwoitość dla siebie opatrywać dzieci przy piersiach i w pieluszkach będące; dopiero aż wyndą z tego pierwszego dzieciństwa trybu, biorą je w swój dozór, ucząc pacierza i innych powinności religji; z takowych pensjów od dzieci wspomnionych okrawa się cokolwiek szpitalowi. Zdarza się też i to, acz nie często, że osoby nieznajome przychodzą albo i zdaleka przyjeżdżają do tego szpitala; w wielkim sekrecie, ile ten w zgrai kobiet może być utajony, składają w nim płód swój także pod sekretem nabyty, a uwolniwszy się od brzemienia powracają tam, skąd się wzięły, zapłaciwszy szpitalowi sowicie za swoje oczyszczenie i na konserwacją względną depozytu złożonego.
Gdy dzieci podrastają, dziewcząt zaraz uczą rożnych robót, chłopców nie uczą żadnych, bo niema w tym szpitalu żadnych rękodzieł męskich, tylko kobiece szycie i haftowanie na stębenku i krosienkach. Tak chłopców jak dziewczęta, które wyrastają na rzeźwiejsze i roztropniejsze, rozbierają za zaręczeniem panowie i panie w służby, albo rzemieślnicy chłopców do rzemiosł; które zaś są tępego dowcipu i niezgrabne, rozdają na wsie misjonarskie, panien miłosiernych innych szpitalów, lub też i szlacheckie.
Nie opisuję dawniejszych szpitalów, klasztorów i funduszów miłosiernych tak w Warszawie jako też po różnych miastach całego państwa znajdujących się, gdyż te nie są skutkiem pobożności za czasów Augusta III do opisu mego przedsięwziętej, ale dawniejszych wieków. Zamiarem moim jest pisać o tem, co albo nowego nastało pod panowaniem tego króla, albo też, choć dawniej było, ale się potem odmieniło lub wcale zaginęło.
Trzecia fundacja nowa, przedtem w Polszczę nieznana, ukazała się w Warszawie około roku 1749 Panien Kanoniczek. Fundatorką tych panien była Zamoyska ordynatowa wdowa. Kupiła dla nich Maryenwill i kilka wiosek za Wisłą; w środku tego Maryenwillu, (który jest jak rynek warszawski opasany z trzech stron kamienicami, a z czwartej murem), wymurowała kaplicę porządną do nabożeństwa. Dwa chóry ustanowiła tych panien: jeden wyższy, drugi niższy. Panny wyższego chóru powinny być wysokiego urodzenia, mają pensji rocznej po 100 czerwonych złotych i wszelkie wygody, jadają u jednego stołu, jest wszystkich 12. Panny niższego chóru powinny być szlachcianki, acz mniej znacznego urodzenia, biorą pensji rocznej po 600 złotych, mają osobny stół, wygody pomiarkowańsze, obowiązków więcej nad pierwsze, a jest ich tylko 6.
Strona:Pamiętnik Literacki. Rocznik XXVII (1930) Niedrukowany rozdział Opisu obyczajów Kitowicza.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.